Hellady ledwie znani, z trudem Rzymianie pokonać zdołali i zaledwie Pyrrusowi radę dali. Nawet małego kraju Partów przez lat trzysta zdobyć nie potrafili. „Ja“, woła Aleksander, „w latach dziesięciu i Persów pokonałem i stałem się panem Indyj. Pamięć czynów moich nie zaginie, jak nie zaginęła pamięć przodka mego Achillesa i pamięć robót Heraklesa, w którego ślady wstępowałem“.
Z mniejszym zapałem, aniżeli Aleksander, który był ideałem Juljana, przemawia Oktawian. Wyliczywszy główne swe przedsięwzięcia i zwycięstwa, zaznacza, że nie pragnął rozszerzyć obszarów państwa, lecz wyznaczył mu granice z natury dane, rzeki Ister i Eufrat; w czasie pokoju zaprowadzał ład w państwie i leczył rany, przez wojnę mu zadane.
Trajan, kiedy na niego kolej przyszła, najpierw coś mruczał niewyraźnie, gdy go zaś szyderstwo Silena do wygłoszenia przemowy skłoniło, przypomniał krótko swe triumfy nad Gotami i Partami, łagodne postępowanie z poddanymi i cześć dla filozofji — i znalazł u bogów upodobanie.
Po nim Marek skromne wygłosił przemówienie: ponieważ bogom nic nie jest tajne, przeto i jemu wedle zasługi miejsce wyznaczą.
Przyszła wreszcie kolej na Konstantyna. Zrozumiał on — wedle Juljana —, że wielkim czynom swych poprzedników skromne tylko powodzenie przeciwstawić może. Skoro jednak przemówić mu wypadło, krótko oświadczył, że jego działania przerastają miarę czynów władców, którzy przed nim przemawiali: Aleksandra Macedońskiego, Cezara i Trajana. Ale Silen złośliwem porównaniem tych zasług z ogrodami Adonisa znikomą ich wartość określił: zamierzał on prawdopodobnie w ten sposób zaznaczyć, że dokonana przez Konstantyna organizacja państwa, zwłaszcza zaś wprowadzenie chrześcijaństwa, trwałego znaczenia mieć nie będzie[1].
- ↑ Konstantyn Wielki był dzielnym wojownikiem. Zarzut, że barbarzyńcom trybut płacił, stąd może wynikł, że Konstantyn był życzliwym dla Germanów. Jeden z książąt alamańskich poparł był czasu swego starania Konstantyna o godność cesarza. Wzmiankę o ogrodach Adonisa naśladował A. France w dziele Thais, na co zwraca uwagę Rostagni, str. 224 uw. 1.