słowa o sakramencie chrztu i wierze chrześcijan w odpuszczenie grzechów, dopuścił się bluźnierstwa. Również gwałtownie wystąpił Juljan z tym zarzutem w traktacie przeciw Galilejczykom[1]. Łaskawszym był dla Konstantyna, skarcił go jednak przy końcu utworu, ale nie tyle za wyznanie, ile za zamordowanie krewnych i rozrzutność mienia publicznego. Wprawdzie demonowie — tak opowiada Juljan — pochwycili go i obydwóch jego synów, lecz Zeus ze względu na Klaudjusza i Konstancjusza kazał ich uwolnić. Wreszcie Hermes zwraca się do Juljana i zaleca mu, aby trzymał się przepisów Mithry, a uzyska w nim za życia bezpieczną ostoję, w chwili zaś zgonu przewodnika.
O Biesiadzie wydawano sądy różne, a i dzisiaj nie panuje zupełna zgoda między uczonymi. Słusznie pisemku zarzut uczynić można, że kompozycja całości nie jest udatna, że razi powtarzanie tej samej scenerji w poszczególnych częściach, a nawet tych samych szczegółów; cesarze stają trzy razy przed trybunałem, a występują po sobie tak, jak gdyby wszyscy współcześnie, i to w epoce Juljana byli przy życiu, jak gdyby wszyscy w sali osobnej czekali na wezwanie stawienia się przed sądem. Wpuszcza autor do grona uczestników defilady osobistości, które nie zasiadały nigdy na tronie cesarskim, nawet — jak Aleksander Wielki — nie należały do narodu rzymskiego. Do grona bogów wprowadza niespodziewanie Rozwiozłość i Swawolę, nie mające żadnego w tej mierze prawa. Juljan pisał — jak już powyżej nadmieniono — bez wysiłku, pośpiesznie, po nocach całych, i ten sposób pracy może wytłumaczyć różne właściwości Biesiady, oprócz wyszczególnionych także inne niedostatki: jak miejscami zdarzającą się rozwlekłość, to znowu pobieżność opowiadania, niewłaściwą dykcję.
Przedewszystkiem zaś przekonywa jej lektura, że autor nie posiadał fantazji, że brakło mu zmysłu humoru i dowcipu, jak to sam stwierdził na początku utworu. Dowcipy i saty-
- ↑ W edycji Neumanna, str. 209—10. Juljan powtórzył zarzut, uczyniony Chrystusowi już przez wcześniejszych obrońców pogaństwa.