wieczoru doskonałym ideałem, o którym nie można było powątpiewać, że jest żywy, możliwy, rzeczywisty. Ten błazen wychodził, wchodził, śmiał się, płakał, wił się w konwulsyach z niezniszczalną aureolą naokoło głowy, aureolą niewidzialną dla wszystkich, ale widzialną dla mnie, a na którą składały się w dziwnym amalgamie promienie Sztuki i chwała Cierpienia. Fancioulle dzięki jakiejś szczególniejszej łasce, wprowadzał pierwiastek boski i nadprzyrodzony nawet do najszaleńszych błazeństw. Pióro mi drży, a łzy ciągłego wzruszenia napływają mi do ócz, gdy próbuję wam opisać ten niezapomniany wieczór. Fancioulle dowiódł w sposób stanowczy i niezbity, iż upojenie Sztuką snadniej jest zdolne niż każde inne zasłonić grozę otchłani; że geniusz może grać komedyę na brzegu grobu z rozkoszą, która mu nie pozwala widzieć grobu, a zgubiony jak on, może się jeszcze zatapiać w raju wykluczającym wszelką myśl grobu i zniszczenia.
Cała publiczność, jakkolwiek tak tępa i płocha jak tylko być może, odczuła niebawem całą potężną władzę artysty. Nikt nie myślał już o śmierci, o żałobie, ani o pokucie. Każdy oddawał się bez niepokoju mnogim rozkoszom, które daje widok arcydzieła sztuki żywej. Wy-
Strona:Charles Baudelaire - Drobne poezye prozą.pdf/104
Ta strona została skorygowana.