W parę minut później ostry, przeciągły głos świstawki przerwał Fancioullowi w jednej z najlepszych jego chwil i rozdarł zarazem uszy i serca. A z miejsca sali, skąd trysnęła ta nieoczekiwana przygana, wyleciało na korytarz dziecko, dusząc się od śmiechu.
Fancioulle wstrząśnięty, obudzony ze swego snu, zamknął najpierw oczy, potem otworzył je prawie zaraz niezmiernie powiększone, rozwarł następnie usta, jak gdyby chcąc odetchnąć kurczowo, zachwiał się trochę naprzód, trochę w tył, a nareszcie upadł sztywny, nieżywy na deski.
Czy ten świst szybki jak miecz istotnie pozbawił kata ofiary? Czy Książę sam przeczuł całą morderczą skuteczność swego wybiegu? Wolno nam o tem wątpić. Czy żałował swego drogiego i niepowetowanego Fancioulla? Słodko i godziwie jest wierzyć temu.
Występni panowie cieszyli się raz ostatni widowiskiem komedyi. Tejże nocy zostali wykreśleni z księgi żywota.
Od tego czasu wielu aktorów sprawiedliwie ocenianych w różnych krajach, przychodziło grać na Dworze ***, ale żaden z nich nie potrafił przypomnieć cudownych zdolności Fancioulla, ani też dostąpić do takiej łaski.