Strona:Charles Baudelaire - Drobne poezye prozą.pdf/110

Ta strona została przepisana.
XXIX.
WSPANIAŁOMYŚLNY GRACZ.

Wczoraj, przeciskając się w tłumie bulwaru, uczułem na sobie lekkie dotknięcie ducha tajemniczego, którego życzyłem sobie już dawno poznać, a odgadłem natychmiast, chociaż go nigdy nie widziałem. Bez wątpienia żywił też i on tę samą chęć względem mnie, gdyż przechodząc mrugnął na mnie znacząco okiem, czemu ja nie omieszkałem być posłusznym. Poszedłem za nim z szacunkiem i wnet zstąpiłem z nim do mieszkania podziemnego, olśniewającego, gdzie jaśniał przepych, o którym przybliżonego nawet pojęcia żadna ze wspaniałych siedzib Paryża dać by nie mogła. Wydawało mi się to dziwnem, jak mogłem przechodzić tak często koło tego czarodziejskiego schronienia, nie domyślając się nawet wejścia. Panowała tutaj wytworna choć jędrna atmosfera, która