Strona:Charles Baudelaire - Drobne poezye prozą.pdf/113

Ta strona została skorygowana.

filozofii, które owładnęły były do tego czasu umysłem ludzkim i raczyła nawet zaszczycić mnie powierzeniem kilku głównych zasad, których korzyściami i własnością z nikim dzielić mi się nie wolno. Bynajmniej nie uskarżała się zupełnie na złą sławę, którą się cieszy we wszystkich częściach świata, i zapewniała mnie, że ona, ona sama, jest osobą najwięcej interesowaną w niszczeniu zabobonu, i przyznała się, że o swą władzę raz tylko się obawiała, mianowicie w dniu, kiedy słyszała kaznodzieję, bystrzejszego od swych współbraci, wołającego z kazalnicy: „Moi bracia drodzy, nie zapominajcie nigdy, gdy usłyszycie wychwalanie postępu oświaty, że najpiękniejszym podstępem Djabła jest, wmówić w was, że wcale nie istnieje!“
Wzmianka o tym sławnym mówcy, zwróciła naszą rozmowę do spraw akademickich i mój dziwny współbiesiadnik utrzymywał, że w wielu wypadkach nie wzdraga się natchnąć pióro, słowo i umysł pedagogów, i że był obecny osobiście prawie zawsze, chociaż niewidzialny, na wszystkich posiedzeniach akademickich.
Ośmielony taką dobrocią, spytałem go się o nowiny o Bogu, i czy Go dawno widział. Odpowiedział mi niedbale, z lekkim odcieniem smutku: „Pozdrawiamy się, gdy się spotkamy,