zapominał o jedzeniu, ażeby się na nią patrzeć. Służący nawet i dama przy bufecie przejmowali się tym zaraźliwym zachwytem aż do zapomnienia o swych obowiązkach. Słowem, żyłem pewien czas przy boku żywego fenomenu. Ona jadła, żuła, gryzła, pożerała, połykała, ale z najswobodniejszą i najniewinniejszą miną w świecie. I tak długo trzymała mnie w podziwie. Miała słodki, marzący, anielski i romantyczny sposób mówienia: „Jestem głodna!“ I powtarzała te słowa we dnie i w nocy, pokazując przytem najpiękniejsze ząbki w świecie, które mogły były rozczulić i rozweselić zarazem. — Mogłem był zrobić majątek, pokazując ją na jarmarkach jako żarłocznego potwora. Odżywiałem ją dobrze, a jednak mnie opuściła... — dla dostawcy żywności bezwątpienia? — Coś podobnego, rodzaj nadzorcy w intendenturze, który przez znane sobie wykręty dostarcza może temu biednemu dziecku porcye kilku żołnierzy. Przynajmniej tak mi się zdaje.
— Ja, rzekł czwarty, doznałem srogich cierpień przez przeciwieństwo tego, co się zarzuca powszechnie samolubnej kobiecie. Źleście się wybrali, zanadto szczęśliwi śmiertelnicy, skarżąc się na niedoskonałości waszych kochanek!“
Powiedział to głosem bardzo poważnym
Strona:Charles Baudelaire - Drobne poezye prozą.pdf/153
Ta strona została skorygowana.