Ta strona została skorygowana.
XLVI.
STRATA AUREOLI.
Jakto! ty tutaj, mój drogi! Ty w takiem uieprzyzwoitem miejscu! ty, co pijasz nektar, co jadasz ambrozyę! W istocie, jest się czemu dziwić.
— Mój drogi, ty znasz mój strach przed końmi i powozami. Dopiero co, gdy przechodziłem przez ulicę pośpiesznie skacząc po błocie, poprzez ten ruchliwy zamęt, gdzie śmierć przyjeżdża galopem ze wszystkich stron na raz, w gwałtownym ruchu zesunęła mi się z głowy aureola w błoto ulicy. Nie miałem odwagi jej podnieść. Zdało mi się rzeczą mniej przykrą stracić oznakę, niż dać sobie połamać kości. A zresztą, powiedziałem sobie, niema złego, co by na dobre nie wyszło. Mogę sobie teraz chodzić incognito, dopuszczać się nizkich czynów i oddawać się pijaństwu, jak zwykli śmiertel-