rzałem z wrażliwością wyrafinowaną, niestety! zastąpił smrodliwy zapach tytoniu zmieszany z jakąś wstrętną pleśnią. Oddycha się tutaj wonią starzyzny i spustoszenia.
W tym ciasnym, a tak bardzo wstrętnym świecie, jeden tylko przedmiot znany mi się uśmiecha: flaszeczka laudanum; dawna i straszna przyjaciółka; jak wszystkie przyjaciółki, niestety! szczodra w pieszczotach i zdradzie.
O tak! Czas wrócił; czas panuje jako władzca teraz i wraz z wstrętnym starcem powrócił jego demoniczny orszak Wspomnień, Żalów, Spazmów, Bojaźni, Udręczeń, Zmór, Złości i Newrozy.
Zapewniam was, że sekundy teraz znaczą się uroczyście i silnie, i każda wyglądając z zegara mówi: „Ja jestem Życie, nieznośne, nieubłagane Życie!“
W życiu ludzkiem jest tylko jedna sekunda, której posłannictwem oznajmić dobrą nowinę, dobrą nowinę, która każdemu sprawia niewytłumaczoną trwogę.
Tak! Czas panuje; objął napowrót brutalne samowładztwo. I popycha mnie, jak gdybym był wołem, podwójnym ościeniem: „A nuże, zawłoko! poć się, niewolniku! Żyj, potępieńcze!“