ani żaden z nich nie wie; ale widocznie idą dokądś, gdyż każdego z nich prze naprzód jakaś nieprzezwyciężona siła.
Rzecz godna uwagi: żaden z tych podróżnych nie wydawał się zgniewanym na to dzikie zwierzę, uwieszone na jego szyji i przyczepione do jego grzbietu; owszem, rzec by można, uważał je niejako za cząstkę samego siebie. Wszystkie te twarze zmęczone i surowe nie wyrażały bynajmniej rozpaczy; pod przygnębiającą kopułą nieba, brnąc w prochu ziemi tak pustej jak to niebo, szli z wyrazem zrezygnowania tych, co są skazani na wieczną nadzieję.
I przeszedł orszak koło mnie, i zatonął w atmosferze widnokręgu w miejscu, gdzie powierzchnia planety zaokrągla się i usuwa ciekawości ludzkiego wzroku.
Przez kilka chwil wysilałem się, by zrozumieć tę tajemnicę; ale wnet niepokonana Obojętność spadła na mnie, i byłem nią więcej przytłoczony, niż ci ludzie duszącemi Zmorami.