kadzielnicy, z których wychodziła miła woń kadzideł; za każdym razem jak oddychał, piżmowe owady się rozświecały lecąc, w żarze jego tchnienia.
Naokoło jego purpurowej szaty, owijał się jakby pasek mieniący wąż, który podnosząc głowę, zwracał ku niemu omdlewająco swoje żarzące ślepia. Na tym żyjącym pasku wisiały naprzemian, flaszeczki pełne zgubnych płynów, błyszczące noże i narzędzia chirurgiczne. W prawej ręce trzymał jakąś flaszeczkę, w której znajdowała się jakaś świecąca czerwień, i która miała na etykiecie te dziwne słowa: „Pijcie, to jest moja krew, kordyał doskonały“; w lewej skrzypce, na których wyśpiewywał zapewne swe rozkosze i bóle, rozszerzając zarazę swego szału w noce sabatu.
U jego delikatnych kostek, u stóp wlokło się kilka ogniw przetarganego złotego łańcucha, a gdy tą przeszkodą zniewolony spuścił ku ziemi oczy, to poglądał z dumą na pazury u swych nóg, lśniące i gładkie jak dobrze obrobione kamienie.
Patrzył na mnie oczyma rozdzierająco smutnemi, z których jakieś podstępne oszołomienie się wydzierało, i rzekł do mnie śpiewającym głosem: „Jeśli chcesz, jeśli chcesz, ja cię uczy-
Strona:Charles Baudelaire - Drobne poezye prozą.pdf/79
Ta strona została skorygowana.