Strona:Charlotte Brontë - Dziwne losy Jane Eyre.pdf/106

Ta strona została przepisana.

Ulubionem mojem miejscem był gładki, szeroki kamień biały i suchy, sterczący w samym środku strumienia, do którego dostać się można było jedynie brodząc przez wodę; czyniłam to boso. Powierzchnia kamienia była dość szeroka, by wygodnie pomieścić mnie i drugą dziewczynkę, wybraną wówczas moją towarzyszkę, Marjannę Wilson. Była to bystra i spostrzegawcza osóbka, której towarzystwo lubiłam, poczęści dlatego, że była dowcipna i oryginalna, a poczęści, że była łatwa w obejściu. O parę lat starsza ode mnie, lepiej znała świat i umiała opowiedzieć mi wiele rzeczy, których ja słuchać lubiłam, zaspokajała moją ciekawość, a względem wad moich zachowywała się z pełną pobłażliwością, nigdy mnie nie hamując ani nie powstrzymując, cokolwiekbym mówiła. Miała dar opowiadania, ja skłonność do analizy — lubiła informować, ja lubiłam pytać; to też stosunek nasz układał się gładko, będąc dla nas obu obfitem źródłem rozrywki, jeśli nie poważniejszej korzyści.
A gdzie tymczasem była Helena Burns? Dlaczego tych miłych dni swobody nie spędzałam z nią razem? Czy zapomniałam o niej? czy też byłam tak niegodna, iż znudziłam się jej szlachetnem towarzystwem? Marjanna Wilson z pewnością mniej była warta, niż ona; umiała tylko opowiadać zajmujące historje i odwzajemniać się, jeżeli pozwalałam sobie na jakieś trafne, a czasem złośliwe uwagi. Helena, przeciwnie, potrafiła tych, którzy mieli szczęście z nią rozmawiać, wprowadzać w sferę o wiele wyższych pojęć.
To prawda. Wiedziałam to i czułam. Chociaż ułomne ze mnie stworzenie, choć wiele mam wad, a niewiele w sobie dobrego, to jednak nigdy nie zobojętniałam dla Heleny Burns, nigdy nie ostygłam w przywiązaniu do niej tak silnem, serdecznem, tak pełnem uznania. Jakżeby mogło być inaczej, skoro Helena zawsze i we wszystkich okolicznościach okazywała mi spokojną i wierną przyjaźń, której nigdy nie zamącił zły humor, nigdy nie zakłóciło rozdrażnienie? Ale Helena chorowała teraz; od paru tygodni oddzielono ją od nas, przenosząc do niewiadomego mi pokoju na górze. Powiedziano