Strona:Charlotte Brontë - Dziwne losy Jane Eyre.pdf/175

Ta strona została przepisana.

rwała mi myśli, które gorzknieją od kręcenia się dokoła jednego punktu, rdzewieją, jak stary gwóźdź.
Raczył dać wytłumaczenie, przeprosił — nie byłam nieczuła na jego dobrą wolę, nie chciałam się też taką wydawać.
— Chętnie przyczyniłabym się do rozerwania pana, o ilebym potrafiła — bardzo chętnie; ale nie mogę poruszać jakiegoś tematu, gdyż skądże mam wiedzieć, coby pana zainteresować mogło? Niech mi pan zadaje pytania — postaram się jak najchętniej odpowiadać na nie.
— A więc, przedewszystkiem, czy zgadza się pani ze mną, że mam prawo mieć niekiedy wobec pani ton nieco rozkazujący, kategoryczny, że mam prawo być może czasem wymagającym na podstawie powodów, które wymieniłem, a mianowicie, że mam lata, by być pani ojcem, i wiele doświadczyłem w życiu, mając do czynienia z wielu ludźmi i z wieloma narodami, przewędrowawszy z połowę kuli ziemskiej — podczas gdy pani żyła spokojnie wśród jednego typu ludzi i w jednym domu?
— Niech pan robi, jak się panu podoba.
— To nie jest odpowiedź; a raczej to odpowiedź bardzo drażniąca, ponieważ jest bardzo wymijająca. Niech pani odpowie wyraźnie.
— Nie sądzę, żeby pan miał prawo rozkazywać mi jedynie dlatego, że jest pan starszy ode mnie, albo że pan poznał więcej świata ode mnie; prawo do wyższości zależy od tego, jaki pan pożytek wyciągnął z czasu swojego i doświadczenia.
— Hm! Łatwo to powiedzieć! Ale ja się na to nie zgadzam, gdyż nie poparłoby to wcale mojej sprawy, ponieważ ja marnie, jeśli nie wprost źle, wyzyskałem tak jedno jak drugie. Pozostawiając więc już kwestję wyższości na boku, musi się pani jednak zgodzić na to, by od czasu do czasu przyjmować ode mnie rozkazy, nie czując się tonem rozkazującym dotknięta ani obrażona. Cóż, zgadza się pani?
Uśmiechnęłam się: pomyślałam w duchu, że pan Rochester jednak jest dziwnym — zdaje się zapominać, że płaci mi 30 funtów rocznie za prawo wydawania mi rozkazów.