Strona:Charlotte Brontë - Dziwne losy Jane Eyre.pdf/179

Ta strona została przepisana.

z życia przyjemność: i wysysać ją będę, mniejsza o to jakim kosztem...
— Ale wtedy upadnie pan jeszcze niżej.
— Być może; choć dlaczegóż miałbym upaść, gdybym mógł osiągnąć przyjemność słodką, świeżą? A mógłbym ją dostać tak słodką i świeżą, jak ten miód, który pszczoła zbiera na wrzosowisku.
— Pszczoła ukłuje — miód będzie miał posmak goryczy.
— Skąd pani wie?... Nigdy go pani nie kosztowała. Jak bardzo poważną, jak bardzo uroczystą ma pani minę, a tak nie zna pani tej sprawy, jak ta oto kamea (tu wziął do ręki kameę z gzymsu kominka). Nie wolno pani prawić kazań mnie, neofitko, coś jeszcze nie przebyła przedsionka życia i absolutnie nie znasz jego tajemnic.
— Ja panu tylko przypominam własne jego słowa: powiedział pan, że błąd sprowadza wyrzut sumienia, a wyrzut sumienia nazwał pan trucizną życia.
— Ale któż teraz mówi o błędach? Nie zdaje mi się, by myśl, która mi teraz przebiegła przez głowę, miała być błędem. Sądzę, że było to raczej natchnienie niż pokusa: takie było pogodne, takie kojące — to wiem. Ot, wraca znowu! To nie żaden zły duch, zapewniam panią; a jeżeli, to przybrał szaty anioła światłości. Myślę, że trzeba mi wpuścić tak jasnego gościa, gdy szuka wejścia w drzwi mego serca.
— Niechaj mu pan nie ufa; to nie jest anioł prawdziwy.
— Jeszcze raz, skąd pani to wiedzieć może? Jakim instynktem rozróżnia pani rzekomo między upadłym serafem otchłani a posłem wiekuistego tronu? pomiędzy przewodnikiem a uwodzicielem?
— Sądziłam po twarzy pańskiej, która miała wyraz wzburzenia, gdy pan mówił, że myśl owa nawiedziła pana znowu. Jestem pewna, że narazi się pan na większe jeszcze cierpienia, jeśli jej pan posłucha.
— Bynajmniej — niesie ona wieść najmilszą w świecie; a zresztą, nie jest pani stróżem mojego sumienia,