Strona:Charlotte Brontë - Dziwne losy Jane Eyre.pdf/195

Ta strona została przepisana.

żyć ten tam mój płaszcz; niech się pani w niego otuli i usiądzie w fotelu: tak, włożę go na panią. A teraz niech pani na tym stołku oprze nogi, żeby ich nie zamoczyć. Opuszczę panią na kilka minut. Świecę zabiorę. Niech pani tu siedzi, dopóki nie wrócę — i niech pani zachowuje się cichutko. Ja muszę zajść na drugie piętro. Niechże się pani nie rusza, proszę pamiętać, i niech pani nikogo nie woła!
Poszedł; patrzyłam na oddalające się światło. Przeszedł przez galerję bardzo cicho, jak najciszej otworzył drzwi na schodach i zamknął je za sobą, a wtedy ostatni promień światła zagasł. Pozostałam w zupełnej ciemności. Nasłuchiwałam jakiegoś odgłosu, ale nic nie było słychać. Trwało to bardzo długo. Zaczęło mnie opanowywać zmęczenie; zimno mi było pomimo płaszcza; a potem nie rozumiałam, poco mam czekać, skoro i tak nie mam budzić domu. Już miałam narazić się na niezadowolenie i odejść wbrew rozkazowi pana Rochestera, gdy światło znowu mignęło na ścianie korytarza i usłyszałam kroki na chodniku. „Myślę, że to on, a nie co gorszego” — przebiegło mi przez głowę.
Pan Rochester wszedł, blady i bardzo zasępiony.
— Wykryłem wszystko — powiedział, stawiając świecę na umywalni. — Tak jest, jak przypuszczałem.
— Ale jak? — zapytałam.
Nie odpowiedział, stał z założonemi rękoma, patrząc w ziemię. Wkońcu po kilku minutach zapytał jakimś szczególniejszym tonem:
— Nie pamiętam... czy pani mówiła, że widziała coś, otworzywszy drzwi swego pokoju?
— Nie, panie, zobaczyłam tylko lichtarz na podłodze.
— Ale słyszała pani jakiś śmiech niesamowity? Ten śmiech słyszała już pani kiedyś, czy coś podobnego?
— Tak panie: jest tam kobieta, która tutaj szyje, nazywa się Gracja Poole — to ona się w ten sposób śmieje. To dziwna osoba.
— Ot właśnie. Gracja Poole... zgadła pani. Ona jest, jak się pani wyraziła, dziwna... bardzo. No dobrze, ja się nad tem zastanowię. Tymczasem rad jestem, że pani jedyna, oprócz mnie, zna dokładnie szczegóły zajścia dzi-