Strona:Charlotte Brontë - Dziwne losy Jane Eyre.pdf/205

Ta strona została przepisana.

— Widziała ją pani, mówi pani? Jakże ona wyglądała?
— Tak jest, widziałam ją. Drzwi jadalni były naoścież otwarte; a że to było Boże Narodzenie, pozwolono służbie zgromadzić się w hallu i słuchać, jak panie śpiewają i grają. Pan Rochester chciał, żebym weszła, więc siadłam w spokojnym kąciku i przyglądałam się towarzystwu. Nigdy nie widziałam świetniejszego obrazu; panie były wspaniale poubierane; większość — zwłaszcza młodsze były ładne; ale panna Ingram była niewątpliwie królową.
— Jakże ona wyglądała?
— Wysoka, piękna figura, spadziste ramiona; długa, pełna wdzięku szyja: cera śniada, matowa, gładka; szlachetne rysy; oczy może podobne do oczu pana Rochestera: wielkie i czarne, a tak błyszczące, jak jej klejnoty. A potem tak śliczne miała włosy; kruczo czarne i tak korzystnie uczesane: korona z grubych warkoczy ztyłu, a z przodu długie, lśniące loki. Ubrana była biało; jasnożółta szarfa obejmowała jedno jej ramię, przechodziła skroś piersi i przywiązana była z boku w pasie, spadając długiemi, frendzlą obszytemi końcami poniżej kolan. Miała też we włosach kwiat jasnożółty; stanowiło to dobry kontrast z kruczemi lokami.
— Zapewne bardzo ją podziwiano?
— Tak, istotnie; a nietylko dla jej urody, ale i dla jej talentów. Była jedną z tych pań, które śpiewały: któryś z panów akompanjował na fortepianie. Z panem Rochesterem śpiewała duet.
— Z panem Rochesterem? Nie wiedziałam, że on śpiewa!
— O! pan Rochester ma piękny głos basowy i jest nadzwyczaj muzykalny.
— A panna Ingram jaki ma rodzaj głosu?
— Bardzo bogaty i silny: ślicznie śpiewała; rozkoszą było ją słyszeć; a potem grała. Ja się nie znam na muzyce, ale pan Rochester się zna, a słyszałam, jak mówił, że wykonanie było wybitnie dobre.
— I ta piękna i utalentowana panna jeszcze nie wyszła zamąż?