Strona:Charlotte Brontë - Dziwne losy Jane Eyre.pdf/212

Ta strona została przepisana.

nie ma jeszcze lat czterdziestu, a silna jest i zdolna do wszystkiego. Zawcześnie jeszcze dla niej porzucać pracę.
— To zręczna osoba, taką się przynajmniej wydaje — zauważyła kobieta.
— Ach!... ona się dobrze rozumie na tem, co ma do roboty — niktby tego lepiej nie potrafił — odpowiedziała Lea znacząco. — I niekażdy też umiałby ją zastąpić... za wszystkie te pieniądze, które bierze.
— O, co to, to z pewnością! — brzmiała odpowiedź. — Ciekawa jestem, czy pan...
Kobieta chciała dalej mówić; ale tu Lea odwróciła się, spostrzegła mnie i natychmiast trąciła towarzyszkę.
— Czy ona nie wie? — dosłyszałam szept.
Lea potrząsnęła głową i rozmowa się urwała. Wyrozumiałam z tego jedynie, że w Thornfield jest jakaś tajemnica i że od udziału w tej tajemnicy jestem rozmyślnie wykluczona.
Nadszedł czwartek; wszelką robotę ukończono poprzedniego wieczora. Porozkładano dywany, pozawieszano zasłony przy łóżkach, rozłożono śnieżno-białe kapy, urządzono stoliki toaletowe, meble powycierano, kwiatów nałożono do wazonów. Pokoje gościnne i salony nabrały takiej jasności i świeżości, jaką tylko rękami ludzi osiągnąć było można. I hall także wyczyszczono, a wielki rzeźbiony zegar, zarówno jak stopnie i balaski schodów, błyszczał, wypolerowany jak szkło; w jadalnym pokoju kredens jaśniał od sreber, a w salonie i buduarze egzotyczne kwiaty poustawiano wszędzie.
Godziny poobiednie upływały; pani Fairfax włożyła swoją najlepszą czarną, atłasową szatę, rękawiczki i przypięła złoty zegarek, w jej bowiem roli leżało przyjmować towarzystwo, prowadzić panie do ich pokoi i t. d. I Adelka także chciała się wystroić, chociaż przypuszczałam, że małą ma szansę być przedstawioną gościom, tego dnia przynajmniej. Jednakże, chcąc jej dogodzić, pozwoliłam, by ją Sophie ubrała w krótką, sutą muślinową sukienkę. Ja zaś nie potrzebowałam się przebierać; nie będę przecież wezwana do opuszczenia szkolnego pokoju, mojego sanktuarjum; gdyż mojem sanktuarjum stał się teraz ten