Strona:Charlotte Brontë - Dziwne losy Jane Eyre.pdf/230

Ta strona została przepisana.

— Jest to obiecywanie nagrody za nieudolność: będę się teraz starał, żeby mi się nie udało.
— Niech się pan strzeże! Jeśli pan będzie rozmyślnie błądził, obmyślę za to odpowiednią karę.
— Pani powinna być miłosierną, gdyż ma w swej mocy karę, której śmiertelny człowiek nie zniesie.
— Proszę wytłumaczyć! — rozkazała.
— Niech pani daruje: zbyteczna rzecz tłumaczyć; własne pani poczucie musi jej mówić, że jeden mars jej czoła równa się karze śmierci.
— Niech pan śpiewa! — powiedziała, i dotknąwszy klawiszy, zaczęła akompanjament w tempie brawurowem.
„Teraz na mnie pora, mogę się wysunąć“, pomyślałam; ale tony, które teraz zabrzmiały, zatrzymały mnie. Pani Fairfax powiedziała, że pan Rochester ma piękny głos: i tak też było. Dźwięczny, potężny głos, w który wkładał uczucie i siłę, którym trafiał do serca, szczególniejsze budząc wrażenia. Czekałam dopóki ostatnie głębokie pełne wibracje nie przebrzmiały — dopóki tok rozmów, przerwanych na chwilę, nie popłynął znowu, a wtedy opuściłam zaciszny kącik i wymknęłam się bocznemi drzwiami, które na szczęście, znajdowały się blisko. Stamtąd wąski korytarzyk prowadził do hallu; przechodząc przez hall, spostrzegłam, że pantofel mój się rozwiązał; zatrzymałam się, by go związać i przyklękłam u stóp schodów. Usłyszałam, że otwierają się drzwi jadalni; jakiś pan wyszedł; podniósłszy się szybko, znalazłam się na wprost niego; był to pan Rochester.
— Jak się miewa panna Joanka? — przywitał mnie.
— Bardzo dobrze, dziękuję panu.
— Dlaczego nie podeszła i nie przemówiła do mnie w salonie?
Pomyślałam, że właśnie ja to pytanie mogłabym jemu zadać, ale nie chciałam sobie na to pozwolić. Odpowiedziałam:
— Nie chciałam panu przeszkadzać, pan wydawał się zajęty gośćmi.
— Co pani robiła podczas mej nieobecności?