Strona:Charlotte Brontë - Dziwne losy Jane Eyre.pdf/231

Ta strona została przepisana.

— Nic szczególnego; uczyłam Adelkę jak zwykle.
— I pomizemiała pani; dużo pani bledsza, niż była przedtem — co od pierwszego spojrzenia spostrzegłem. Co pani dolega?
— Nic a nic, panie.
— Czy nie zaziębiła się panna Joanka owej nocy, kiedy to mnie nawpół zatopiła?
— Ani trochę.
— Niech pani wróci do salonu: za wcześnie pani ucieka.
— Jestem zmęczona, panie.
Popatrzył na mnie dłuższą chwilę.
— I trochę przygnębiona — powiedział. — Skutkiem czego? Proszę mi powiedzieć!
— Ależ nic mi nie jest — nic. Nie jestem wcale przygnębiona.
— A ja twierdzę, że tak: tak bardzo przygnębiona, że jeszcze parę słów, a łzy puściłyby się z oczu... już tam nawet są — błyszczą, płyną — a jedna kropelka zleciała z rzęsy i upadła na podłogę. Gdybym miał czas i nie bał się śmiertelnie jakiego plotkarza, sługi przechodzącego, dowiedziałbym się, co to wszystko ma znaczyć. No, dobrze, dziś ja już pannie Joance daruję. Ale niech pani wie, że tak długo, jak moi goście bawić tutaj będą, będę oczekiwał, by pani co wieczór ukazywała się w salonie; życzę sobie tego; niech pani tego nie zaniedbuje. A teraz proszę iść do siebie i przysłać bonę po Adelkę. Dobranoc, moja...
Przerwał, przygryzł usta i opuścił mnie nagle.

ROZDZIAŁ XVIII.

Wesołe teraz nastały dni w Thornfield Hall. Ruch trwał od rana do nocy. Jakaż odmiana od tych pierwszych trzech miesięcy ciszy, jednostajności i samotności, które spędziłam pod tym dachem! Zdawało się, że wszelkie smutne uczucia wygnane zostały z tego domu, wszelkie posępne nastroje zapomniane. Nie można było teraz przejść galerji, niegdyś tak cichej, ani minąć pokoi fron-