Strona:Charlotte Brontë - Dziwne losy Jane Eyre.pdf/24

Ta strona została przepisana.

— Co? Co? — krzyknął. — Czy ona to do mnie powiedziała? Słyszałyście, Elizko, Georgjano? Jeżeli ja tego mamie nie powiem! Ale najpierw...
Rzucił się ku mnie: poczułam, że chwyta mnie za włosy, za ramię; ale tym razem walczył ze zrozpaczonem stworzeniem. Ja rzeczywiście widziałam w nim tyrana, mordercę. Czułam, że kilka kropel krwi ścieka mi z głowy po karku, czułam ból piekący; w tej chwil strach zmienił się we mnie w wściekłość. Nie wiem dobrze, co moje ręce uczyniły, dość że Janek wrzasnął: „ty szelmo! ty szelmo!“ i uderzył w głośny alarm. Zaraz też znalazł szybką pomoc: dziewczęta pobiegły po panią Reed, która była na górze; stanęła teraz wobec tego, co się działo, a za nią Elżbietka i jej panna służąca, Abbot. Rozłączono nas; usłyszałam słowa:
— Rany boskie! A cóż to za złośnica, żeby tak się rzucać na pana Janka!
— Czy widział kto kiedy coś podobnego! Taką wściekłą pasję!
A pani Reed dorzuciła:
— Zabierzcie ją do czerwonego pokoju i tam ją zamknijcie!
Czworo rąk pochwyciło mnie natychmiast i zaniesiono mnie na górę.

ROZDZIAŁ II.

Stawiałam opór przez całą drogę; był to objaw nowy zupełnie i wielce pogłębiający złe wyobrażenie, jakie Elżbietka i Abbot skłonne były mieć o mnie. Faktycznie straciłam panowanie nad sobą; wiedziałam, że buntem chwilowym ściągnęłam już na siebie kary, lecz jak każdy zbuntowany niewolnik, w rozpaczy postanowiłam iść do końca.
— Proszę trzymać jej ręce, panno Abbot! rzuca się jak wściekła kotka.