Strona:Charlotte Brontë - Dziwne losy Jane Eyre.pdf/27

Ta strona została przepisana.

karmazynowem suknem; ściany miały delikatny kolor bronzowy z odcieniem różowym; szafa, toaleta, krzesła były z ciemno politurowanego starego mahoniu. Na tle tych ciemnych barw wznosił się wysoko i jaśniał białością stos materaców i poduszek na łóżku, nakryty śnieżną kapą. Niemniej zwracał uwagę szeroki wyściełany fotel, stojący u wezgłowia łóżka, również biały, z ustawionym przed nim podnóżkiem; pomyślałam, patrząc nań, że wygląda, jak jakiś blady tron.
W pokoju tym było chłodno, gdyż rzadko w nim palono; było cicho, gdyż leżał daleko od dziecinnego pokoju i od kuchni, uroczyście, gdyż było wiadomo, że tak rzadko doń wchodzono. Pokojówka tylko chodziła tam co sobotę zetrzeć tygodniowy kurz z luster i z mebli; sama zaś pani Reed odwiedzała go czasami, by przejrzeć zawartość pewnej tajemnej szuflady w szafie, gdzie były złożone różne pergaminy, jej szkatułka z klejnotami i minjatura jej nieboszczyka męża. Tu leży tajemnica czerwonego pokoju, tajemnica jego opuszczenia mimo okazałości.
Pan Reed nie żył już od lat dziewięciu; w tym pokoju wydał ostatnie tchnienie; tutaj leżał, wystawiony na paradnym katafalku; stąd ludzie przedsiębiorstwa pogrzebowego wynieśli jego trumnę — i od tego dnia uczucie uświęcającej grozy chroniło ten pokój od częstych odwiedzin.
Niska otomana, do której przykutą zostawiła mnie Elżbietka i złośliwa Abbot, stała blisko marmurowego kominka; łóżko wznosiło się przede mną; po prawej ręce umieszczona była wysoka ciemna szafa, której błyszcząca powierzchnia załamywała odblaski światła; po lewej znajdowały się udrapowane okna; wielkie lustro pomiędzy oknami powtarzało ponury majestat łóżka i pokoju. Nie byłam zupełnie pewna, czy one zamknęły drzwi na klucz, i gdy odważyłam się poruszyć, wstałam i poszłam się przekonać. Niestety, tak; żadne więzienie nie mogło być pewniejsze. Wracając, musiałam przejść obok lustra; mój wzrok, jakby urzeczony spoczął na niem bezwiednie. Wszystko wyglądało w lustrze zimniejsze,