Strona:Charlotte Brontë - Dziwne losy Jane Eyre.pdf/275

Ta strona została przepisana.

sca, gdzie mogłabyś zadać ranę, gdyż, choć taka wierna i przyjacielska, przebiłabyś mnie odrazu.
— Jeżeli pana Masona nie ma pan powodu więcej się lękać, niż mnie, to zaiste, bezpieczeństwo pańskie jest zupełne.
— Bógby to dał, żeby tak było! Tutaj, panno Joanko, jest altanka; siądź.
Altankę stanowiło sklepione zagłębienie w murze, oplecione bluszczem; wewnątrz było proste siedzenie. Pan Rochester zajął je, zostawiając dla mnie miejsce przy sobie; ja jednakże stałam.
— Usiądź — powtórzył. — Ławka jest dosyć długa, dość na niej miejsca dla dwojga. Nie lękasz się chyba usiąść obok mnie, co? Czy uważałabyś to za niesłuszne, panno Joanko?
Zamiast odpowiadać, usiadłam; czułam, że niemądrze byłoby odmawiać.
— A teraz, moja przyjaciółeczko, podczas gdy słońce spija rosę — podczas gdy wszystkie kwiaty w tym starym ogrodzie budzą się i rozwijają, ptaki pisklętom swoim znoszą śniadanie, a wczesne pszczoły zaczynają swoją dzienną pracę — przedłożę ci sprawę, którą postaraj się uważać za swoją własną. Przedewszystkiem jednak popatrz na mnie i powiedz, czy czujesz się swobodną, czy nie lękasz się, że błądzę, zatrzymując cię, albo że ty błądzisz, pozostając.
— Nie, panie; jestem swobodna i zadowolona.
— A więc, panno Joanko, wezwij na pomoc wyobraźnię. Wyobraź sobie, że już nie jesteś dziewczęciem dobrze wychowanem i opanowanem, ale rozpuszczonym chłopcem, którego rozpieszczano od dzieciństwa; wyobraź sobie siebie w dalekim obcym kraju; przypuść, że popełniasz tam wielki błąd, mniejsza o to jakiej natury i z jakich powodów, ale taki, którego następstwa musisz ponosić przez całe życie i który zatruwa całe twoje istnienie. Zwracam uwagę, że nie nazwałem jego zbrodnią; nie mówię tu o rozlewie krwi ani innym zawinionym czynie, który stawiałby sprawę w kolizji z prawem; wyraziłem się „błąd”. Rezultaty tego, coś uczyniła, stają się dla ciebie zczasem wprost nieznośne. Przedsiębierzesz środki,