Strona:Charlotte Brontë - Dziwne losy Jane Eyre.pdf/277

Ta strona została przepisana.

nad swoich bliźnich, szukając tam siły ku poprawie i pociechy, kojącej cierpienie.
— Ale narzędzie — narzędzie! Bóg, który spełnia dzieło, wyznacza narzędzie. Ja sam — mówię ci to teraz bez obsłonek — byłem człowiekiem wykolejonym, błądzącym, grzesznym, i wierzę, że ku uleczeniu swemu znalazłem narzędzie w...
Przerwał; ptaki śpiewały dalej, liście lekko szeleściły. Aż dziwno mi było, że nie przerwały śpiewów i szeptów, by pochwycić najbliższe słowo wyznania; ale długo musiałyby czekać, gdyż długo trwało milczenie. Nakoniec podniosłam oczy na milczącego towarzysza; on przenikliwie wpatrywał się we mnie.
— Przyjaciółeczko — przemówił zmienionym zupełnie tonem, podczas gdy i twarz jego przybrała inny wyraz, tracąc łagodność i powagę, a przyoblekając szorstkość i sarkazm — zauważyłaś moje tkliwe uczucia dla panny Ingram: czy nie sądzisz, że, gdybym się z nią ożenił, onaby mnie niesłychanie i skutecznie powiodła ku odrodzeniu?
Podniósł się szybko, poszedł sam aż na drugi koniec ścieżki, a wracając, nucił jakąś melodję.
— Panno Joanko, panno Joanko — rzekł, stając przede mną — strasznie pobladłaś wskutek tego czuwania; czy nie przeklinasz mnie za to, żem ci zakłócił spokój?
— Miałabym pana przeklinać? Nie, panie.
— Więc podaj mi rękę na potwierdzenie tego. O, jakie zimne paluszki! Cieplejsze były, kiedy dotknąłem ich w nocy przed drzwiami tajemniczego pokoju. Panno Joanko, kiedy znów czuwać będziesz wraz ze mną?
— Kiedy będę mogła być pożyteczną, panie.
— Naprzykład w przeddzień mojego ślubu! Jestem pewien, że wtedy nie będę mógł spać. Czy przyrzekniesz mi, że posiedzisz ze mną i dotrzymasz mi towarzystwa? Do ciebie mogę mówić o mojej ślicznej; gdyż teraz ty ją widziałaś i znasz ją.
— Tak panie.