Strona:Charlotte Brontë - Dziwne losy Jane Eyre.pdf/322

Ta strona została przepisana.

czułam, że buntuje się przeciw mej woli i dąży do wyrażenia tego, co ukryć chciałam. Ale mam przecież woalkę — jest spuszczona; jeszcze może mi się uda zachować, tak jak wypada, pozory spokoju.
— Więc to jest panna Joanna Eyre? Czy przybywasz z Millcote i to na piechotę? Tak... ot właśnie taka godna ciebie sztuczka: nie zażądać powozu, by z turkotem przez ulice i drogi przyjechać jak zwykły inny śmiertelnik, ale błąkać się w zmroku w sąsiedztwie twego domu, zupełnie jakgdybyś była snem albo cieniem. Cóżeś, u licha, poczynała, panno Joanko, ze sobą przez ten ostatni miesiąc?
— Byłam u ciotki, panie, która umarła.
— Godna panny Joanki odpowiedź! Dobrzy anieli, strzeżcie mnie! Ona przybywa z drugiego świata, stamtąd, gdzie mieszkają ludzie, którzy nie żyją, i mówi mi to, spotykając mnie samego w godzinie zmierzchu! Gdybym śmiał, dotknąłbym ciebie, by się przekonać, czyś z ciała, czyś cieniem, rusałko!.. ale równie dobrze mógłbym chcieć dotknąć błędnego ognika na bagnisku. Włóczęga! — dodał, przerwawszy na chwilę. — Opuścić mnie na cały miesiąc i zupełnie o mnie zapomnieć. Przysiągłbym, żeś zapomniała!
Wiedziałam, że przyjemność mi sprawi spotkanie z moim zwierzchnikiem, jakkolwiek przyjemność, zatrutą obawą, że już niezadługo przestanie nim być, oraz świadomością, że jestem dla niego niczem; jednakże była zawsze w panu Rochesterze taka bogata moc uszczęśliwiania (ja to przynajmniej czułam), że już te okruchy, które rozsiewał dla przelotnych i obcych ptaków jak ja, stanowiły ucztę obfitą. Ostatnie jego słowa były dla mnie balsamem; czyż nie oznaczały, że zależy mu trochę na tem, bym go pamiętała? A o Thornfield mówił, jako i moim domu — o, gdybyż to był mój dom!
Pan Rochester nie ruszał się z przełazu, a ja nie śmiałam go prosić, żeby mnie przepuścił. Zapytałam go, czy nie był w Londynie.
— Owszem; ale to zapewne w jasnowidzeniu ktoś się o tem dowiedział.