Strona:Charlotte Brontë - Dziwne losy Jane Eyre.pdf/34

Ta strona została przepisana.

Poczem ułożył mnie zpowrotem i zapowiedział Elżbietce, żeby uważała, bym miała zupełny spokój w nocy. Dawszy jeszcze kilka dalszych wskazówek i zapowiedziawszy, że zajrzy nazajutrz, odszedł ku mojemu zmartwieniu; dopóki siedział przy mojem łóżku, czułam się bezpiecznie pod tą opieką — a gdy zamknął drzwi za sobą, cały pokój pociemniał i serce się we mnie ścisnęło: osiadł w niem niewymowny smutek.
— Czy panienka czuje, że będzie mogła zasnąć? — zapytała Elżbietka wcale łagodnie.
Zaledwie śmiałam jej odpowiedzieć, tak się bałam, że następne zdanie będzie brzmiało szorstko.
— Spróbuję.
— Czy nie chciałaby panienka napić się czego? A możeby panienka co zjadła?
— Nie, Elżbietko, dziękuję.
— Jeżeli tak, to możebym ja się już położyła, bo to już po dwunastej; ale może mnie panienka zawołać, gdyby potrzebowała czego w nocy.
Co za zadziwiająca uprzejmość! Ośmieliło mnie to, więc zapytałam:
— Elżbietko, co się to ze mną dzieje? Czy ja jestem chora?
— Zasłabła panienka, zdaje się, w czerwonym pokoju od płaczu; ale wkrótce z pewnością panienka wydobrzeje.
Elżbietka weszła do pokoju pokojówki, który znajdował się obok. Słyszałam jak mówiła:
— Saro, przyjdź i śpij ze mną w pokoju dziecinnym; za nic w świecie nie chciałabym być sama z tem biednem dzieckiem dziś w nocy; a nużby umarła? To taka dziwna rzecz, że miała ten atak; ciekawa jestem, czy ona co zobaczyła? Pani była za surowa.
Elżbietka wróciła z Sarą; położyły się; szeptały ze sobą przed zaśnięciem dobre pół godziny. Z urywków ich rozmowy, które mnie dolatywały aż nadto wyraźnie, dorozumieć się mogłam, o czem mówią.
— Coś koło niej przeszło, całe biało ubrane, i znikło... Wielki czarny pies szedł za niem... Trzy głośne