Strona:Charlotte Brontë - Dziwne losy Jane Eyre.pdf/340

Ta strona została przepisana.

które ma w przechowaniu, dziedzictwo dla pań na Thornfield. Za dzień lub dwa — mam nadzieję — będę ci je mógł wysypać na kolana, gdyż każdy przywilej, każdy hołd, którybym złożył u stóp córki para, gdybym się z nią żenił, będzie twoim.
— O panie!... dajmy pokój klejnotom! Nie lubię słuchać, gdy się o nich mówi. Klejnoty dla Joanny Eyre — to brzmi tak nienaturalnie i dziwnie: ja wolę ich nie mieć.
— Sam ci kolję brylantową założę na szyi i diadem nad czołem — gdzie będzie odpowiedni; gdyż natura sama wycisnęła piętno szlachectwa na tem czole, Joanko; i zapnę ci bransolety dokoła tych delikatnych rączek i te drobne paluszki obciążę pierścionkami.
— Nie, panie, nie! Myśl o czem innem i mów o czem innem i w innym tonie. Nie przemawiaj do mnie, jakgdybym była pięknością; jestem tylko skromną kwakierską nauczycielką.
— Jesteś pięknością w moich oczach, a pięknością wedle pragnień mego serca — delikatną i powiewną.
— Nikłą i nic nie znaczącą, chce pan powiedzieć. Pan śni — albo pan szydzi. Na miłość boską, niech się pan nie bawi w ironję!
— Sprawię, że i świat także uzna cię za piękność — ciągnął dalej, podczas gdy mnie istotnie nieswojo było z jego tonem, gdyż czułam, że albo sam się łudzi, albo mnie chce łudzić. — Ubiorę Joankę moją w atłasy i koronki i będzie nosiła róże we włosach; i nakryję ukochaną głowę bezcennym welonem.
— A wtedy mnie pan nie pozna; i nie będę już wtedy twoją Joanną Eyre, lecz małpką w kurtce arlekina. Równie przykro byłoby mi widzieć pana w szychowem aktorskiem przebraniu, jak siebie w dworskiej toalecie; i nie nazywam pana ładnym, choć kocham pana tak serdecznie, o wiele za serdecznie, by panu pochlebiać. Niechaj mi pan nie pochlebia.
On jednakże ciągnął swoje dalej, nie zważając na moje prośby.