Strona:Charlotte Brontë - Dziwne losy Jane Eyre.pdf/358

Ta strona została przepisana.

— To bardzo dziwne pytanie z ust mojej ukochanej Joanki!
— Doprawdy! A ja sądzę, że bardzo naturalne, a nawet konieczne. Mówił pan o swojej przyszłej żonie, jako umierającej z nim razem. Co znaczy taki pogański pomysł? Ja wcale nie mam zamiaru umierać z panem razem — proszę o tem wiedzieć.
— Ach, przecież ja tylko pragnę, ja tylko modlę się o to, byś ty mogła żyć razem ze mną! Śmierć nie dla takich, jak ty!
— Owszem, jest dla takich jak ja; mam równie dobre prawo umrzeć, gdy przyjdzie moja godzina, jak pan je ma; ale ja chcę doczekać swojej pory, nie mam zamiaru umierać, jak indyjska wdowa na stosie!
— Czy przebaczysz mi tę myśl egoistyczną, czy dowiedziesz przebaczenia pocałunkiem na zgodę?
— Nie; przepraszam, ale wolę nie.
Tu usłyszałam, że jestem „stworzonkiem bez serca“ i dowiedziałam się, że „inna kobieta zmiękłaby jak wosk, słysząc takie strofy, wyśpiewane na jej cześć“.
Zapewniłam go, że jestem z natury twarda, bardzo kanciasta i że sam się o tem nieraz przekona; i że przytem postanowiłam odkryć przed nim różne nierówności swojego charakteru, zanim upłyną najbliższe cztery tygodnie: powinien dokładnie wiedzieć, jaki zrobił interes, dopóki jeszcze czas wycofać się z niego.
— Czy uspokoisz się wreszcie, czy zaczniesz rozsądnie gadać?
— Uspokoić się mogę, jeśli pan sobie życzy, ale co do rozsądnego gadania, to pochlebiam sobie, że właśnie to czynię.
Kręcił się, sarkał, mruczał. „Bardzo dobrze — pomyślałam — możesz się dąsać, możesz się niecierpliwić, ile ci się podoba; ale jestem pewna, że to najlepsza droga postępowania z tobą. Jesteś mi miły ponad wszelki wyraz, ale nie chcę wpaść w śmieszny sentymentalizm. A tą szpileczką gotowej odpowiedzi i ciebie powstrzy-