Strona:Charlotte Brontë - Dziwne losy Jane Eyre.pdf/369

Ta strona została przepisana.

śnie. Dlaczego? Chyba dlatego, że wymówiłaś je z taką powagą, z takiem religijnem przejęciem, a wzrok twój, wzniesiony ku mnie, miał najgłębszy wyraz wiary, prawdy i oddania; to trochę tak, jakgdyby duch jakiś stanął przy mnie. Przybierz złośliwą minkę, Joanko, tak jak to ty umiesz; zdobądź się na taki przekorny, wyzywający uśmieszek; powiedz, że mnie niecierpisz, drażnij mnie, dokuczaj; rób, co chcesz, tylko mnie nie wzruszaj: wołałbym, byś mnie rozgniewała, niż nastrajała smutnie.
— Będę pana drażniła, będę panu dokuczała dosyta, niech tylko dokończę swego opowiadania; ale proszę mnie wysłuchać do końca.
— Myślałem, Joanko, żeś mi już wszystko opowiedziała. Myślałem, że źródłem twej melancholji był sen.
Potrząsnęłam głową,
— Jakto? Jest tam coś więcej? Ale ja nie uwierzę, żeby to było coś ważnego. Zgóry przestrzegam cię, że będę niedowiarkiem. Mów dalej.
Zaniepokojona jego mina, trochę lękliwa niecierpliwość tonu zdziwiły mnie; mimo to mówiłam dalej.
— Śniło mi się potem, że Thornfield Hall było straszną ruiną, schroniskiem nietoperzy i sów. Śniło mi się, że z całego okazałego frontu pozostał tylko cienki mur, bardzo wysoki i wyglądający bardzo krucho. Błądziłam w noc księżycową po zarosłem trawą wnętrzu; tu potykałam się o marmurowy kominek, tam o odłamek spadłego gzymsu. Owinięta w szal, wciąż nosiłam to nieznane małe dziecko; nie mogłam go nigdzie położyć, choć bolały mnie ramiona i chociaż ciężar jego opóźniał moje kroki, musiałam je piastować. W odległości, na drodze usłyszałam galop konia; byłam pewna, że to pan, a pan wyjeżdżał na wiele lat i do dalekiego kraju. Wdrapywałam się na cienki mur z szalonym, niebezpiecznym pośpiechem, pragnąc ze szczytu jeszcze dojrzeć pana na chwilę. Kamienie usuwały się z pod moich nóg, gałęzie bluszczu, których się chwytałam, urywały się, dziecko w przerażeniu ściskało mnie za szyję i prawie mnie dusiło; nakoniec wydostałam się na szczyt. Ujrza-