Strona:Charlotte Brontë - Dziwne losy Jane Eyre.pdf/380

Ta strona została przepisana.

ła się z ponad ramienia prawnika — tak, to był on, Mason. Pan Rochester odwrócił się i przeszył go wzrokiem. Oczy jego, jak często wspominałam, były czarne; teraz w ich ponurej ciemni błyskały jakieś światła rdzawe, raczej krwawe. Twarz jego zarumieniła się, jakgdyby śniade policzki i blade czoło rozżarzyło się płomieniem ognia, od serca płynącego. Podniósł silne ramię i byłby uderzył Masona, byłby go rzucił na posadzkę kościoła i zabił może zapamiętałym ciosem, gdyby nie to, że Mason się cofnął, wydając słaby okrzyk: „O wielki Boże!“ Pogarda ostudziła gniew pana Rochestera, pasja jego zamarła, jak pod mrożącym powiewem, zapytał tylko:
— I cóż ty masz do powiedzenia?
Zbielałe wargi Masona wyszeptały jakąś niezrozumiałą odpowiedź.
— Djabli nadali, że też ty nie potrafisz odpowiedzieć wyraźnie. Jeszcze raz pytam, co ty masz do powiedzenia?
— Panie, panie, — przerwał duchowny — niech pan nie zapomina, że jest pan w świątyni! — Poczem, zwracając się do Masona, zapytał łagodnie: — Co panu o tem wiadomo? czy żona tego pana żyje, czy nie żyje?
— Odwagi — nalegał prawnik — niechże pan mówi!
— Żyje i mieszka teraz w Thornfield Hall — wyraźniej już wykrztusił Mason. — Widziałem ją tego roku w kwietniu. Jestem jej bratem.
— W Thornfield Hall! — wykrzyknął kapłan. — Ależ to niemożliwe: jestem starym mieszkańcem tych stron, mój panie, a nigdy nie słyszałem o żadnej pani Rochester w Thornfield Hall!
Widziałam, jaki posępny uśmiech wykrzywił usta pana Rochestera, gdy mruknął:
— Nie, na Boga! Postarałem się o to, by nikt nie słyszał o tem, czy o niej pod tem nazwiskiem.
Zamyślił się, jakgdyby przez kilka minut sam ze sobą się naradzał; poczem powziąwszy postanowienie, wyjawił je:
— Dosyć tego! niech wszystko wystrzela odrazu, jak kula z lufy! Panie Wood, proszę zamknąć książkę i zdjąć