Strona:Charlotte Brontë - Dziwne losy Jane Eyre.pdf/39

Ta strona została przepisana.

— Nie; ale noc znów niedługo przyjdzie; a przytem... ja jestem nieszczęśliwa... bardzo nieszczęśliwa z innego powodu.
— Z innego powodu? Czy może mi panienka powiedzieć, z jakiego?
Jak bardzo pragnęłam odpowiedzieć wyczerpująco na to pytanie! Jak trudno mi było ułożyć odpowiedź! Dzieci umieją czuć, ale nie umieją analizować swoich uczuć; a jeżeli nawet dokonają częściowo analizy w myśli, nie umieją rezultatu wyrazić słowami. Obawiając się jednak stracić tę pierwszą i jedyną sposobność ulżenia zmartwieniu swemu przez wypowiedzenie go, zdołałam, po kłopotliwem milczeniu, ująć je w szczupłą, ale ostatecznie w pewnej mierze trafną, bo szczerą odpowiedź.
— Przedewszystkiem nie mam ani ojca ani matki, ani sióstr, ani braci.
— Ma panienka dobrą wujenkę i kuzynków.
Milczałam znowu, a potem wybuchnęłam:
— Ale to Janek Reed tak mnie uderzył, że upadłam, a wujenka zamknęła mnie w czerwonym pokoju.
Pan Lloyd po raz drugi wyciągnął tabakierkę.
— Czy nie uważa panna Joasia, że Gateshead Hall to bardzo piękny dom? — zapytał. — Czy nie jest panienka z tego rada, że w tak pięknej miejscowości może mieszkać?
— To nie mój dom, panie; a Abbot powiada, że mam mniej prawa być tutaj, niż służąca.
— Co tam! Panna Joasia chyba nie jest tak nierozsądna, żeby pragnąć taki wspaniały dom porzucić?
— Gdybym miała dokąd się udać, opuściłabym go chętnie; ale ja nigdy nie będę mogła wydostać się z Gateshead, dopóki nie będę — dorosłą kobietą.
— A możeby panienka mogła, kto wie? Czy ma panienka jakich krewnych oprócz pani Reed?
— Zdaje mi się, że nie, proszę pana.
— Żadnych ze strony ojca?
— Nie wiem. Pytałam raz wujenki, odpowiedziała, że może i mam jakichś biednych, niskiej kondycji krewnych, nazwiskiem Eyre, ale ona nic o nich nie wie.