Strona:Charlotte Brontë - Dziwne losy Jane Eyre.pdf/395

Ta strona została przepisana.

powstrzymywałam, ponieważ wiedziałam, że przykrość mu sprawią. Teraz dałam im folgę, jeżeli go zabolą, to tem lepiej... — Rozpłakałam się serdecznie.
Niebawem zaczął mnie poważnie prosić, bym się uspokoiła. Odpowiedziałam, że nie mogę, skoro jego taka pasja ponosi.
— Ależ ja się nie gniewam, Joanko, ja tylko kocham cię tak bardzo... a ty bladą twarzyczkę uzbroiłaś w taki stanowczy, lodowaty wyraz, że nie mogłem znieść tego. No, cicho już, cicho... i obetrzyj oczy.
Złagodzony głos jego dowodził, że się uspokoił; więc i ja stałam się spokojniejsza. Teraz usiłował oprzeć głowę na mojem ramieniu, ale ja na to nie pozwoliłam. Wtedy chciał mnie przyciągnąć do siebie, i temu się sprzeciwiłam.
— Joanko, Joanko! — powiedział z akcentem tak gorzkiego smutku, że dreszcz przebiegł wszystkie moje nerwy — więc ty mnie nie kochasz, Joanko? Więc ty ceniłaś tylko moje stanowisko i stanowisko mojej żony? A teraz, kiedy uważasz, że mężem twoim zostać nie mogę, cofasz się przed mojem dotknięciem, jakgdybym był małpą albo ropuchą!
Zabolały mnie te słowa, ale co mogłam zrobić, co mogłam powiedzieć? Powinnam była zapewne nic nie robić i nic nie mówić; dręczył mnie jednak wyrzut, że ranię jego uczucia, to też nie mogłam opanować pragnienia złagodzenia rany.
— Owszem, kocham pana — powiedziałam — kocham więcej, niż kiedykolwiek: ale nie mogę okazywać uczucia, nie mogę mu ulegać, i teraz po raz ostatni daję mu wyraz.
— Po raz ostatni, Joanko? Jakto? czy myślisz, że potrafisz żyć ze mną, widywać mnie codzień, a jednak, jeżeli mnie nie przestaniesz kochać, być zawsze zimną i daleką?
— Nie, panie: jestem pewna, że tegobym nie potrafiła; i dlatego widzę, że jest jedna tylko droga: ale pan wpadnie w gniew, gdy ją wymienię.