Strona:Charlotte Brontë - Dziwne losy Jane Eyre.pdf/415

Ta strona została przepisana.

Krew uderzyła mu do twarzy; ogniem błysnęły oczy; zerwał się jednym skokiem; wyciągnął ramiona, ale ja uniknęłam uścisku i odrazu wyszłam z pokoju.
„Bywaj zdrów!“ krzyczało we mnie serce, gdy go porzucałam. A rozpacz dodawała: „Żegnaj na zawsze!“

. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .

Nie przypuszczałam, że tej nocy spać będę. Jednakże zasnęłam, zaledwie głowę przyłożyłam do poduszki. Sen przeniósł mnie w lata mojego dzieciństwa: śniło mi się, że leżę w czerwonym pokoju w Gateshead; noc była ciemna, dziwny lęk ciężył mi na duszy. Światło, które niegdyś przyprawiło mnie o atak, teraz zdawało się posuwać wgórę po ścianie i, drżące, zatrzymało się w pośrodku ciemnego sufitu. Podniosłam głowę, żeby na nie patrzeć; dach rozwiał się, zamieniając się w chmury dalekie i mgliste; światełko było takie, jakiem księżyc mający za chwilę wypłynąć prześwieca przez mgłę. Czekałam, rychło wypłynie, czekałam z dziwnem przeczuciem, jakgdybym jakieś słowa wyroczne miała wyczytać, wypisane na jego tarczy. Ukazał się wreszcie, ale nigdy jeszcze księżyc w ten sposób nie wydzierał się z za chmury. Najpierw ręka czyjaś przedarła się i odgarnęła ciemną zasłonę obłoków; potem nie księżyc, ale biała postać ludzka zajaśniała na błękicie, chyląc ku ziemi świetlane oblicze. Patrzyła, patrzyła na mnie. Przemawiała do mojego ducha: z niezmiernej dali płynął głos, lecz tak blisko szeptał w mojem sercu:
„Moja córko, uciekaj przed pokusą.“
„Matko, uczynię to“ — odpowiedziałam.
Tak też powiedziałam, obudziwszy się z tego snu — widzenia. Noc jeszcze była, ale noce lipcowe są krótkie; zaraz po północy zaczyna świtać. „Nigdy nie dość wcześnie na zaczęcie tego, co mam dokonać“ — pomyślałam. Wstałam; byłam ubrana, gdyż nie rozbierałam się wcale, zdjęłam była tylko trzewiki. Wiedziałam, gdzie znaleźć w szufladach trochę bielizny, bransoletkę, pierścionek. Szukając tych rzeczy, natrafiłam na naszyjnik z pereł, który, zmuszona, przyjęłam od pana Rochestera kilka