Strona:Charlotte Brontë - Dziwne losy Jane Eyre.pdf/429

Ta strona została przepisana.

Druga panienka, która podniosła głowę, by słuchać, powtórzyła patrząc w ogień, jeden wiersz z książki:
„Ich wäge die Gedanken in der Schale meines Zornes und die Werke mit dem Gewichte meines Grimmes“ Wspaniałe! Ten jeden wiersz wart stu stronnic nadętej frazeologji.
Obiedwie znowu zamilkły.
— Czy jest gdzie taki kraj, gdzie gadają w ten sposób? — zapytała stara kobieta podnosząc oczy z nad swojej pończochy.
— Jest, Hanno — o wiele większy kraj, niż Anglja gdzie tylko tak mówią.
— Doprawdy, ja nie wiem, jak oni tam jedni drugich mogą zrozumieć; a gdyby która z was tam pojechała z pewnością rozumiałaby, co oni mówią?
— Zapewne rozumiałybyśmy trochę, ale nie wszystko, gdyż nie jesteśmy tak uczone, jak wy myślicie, Hanno. Nie umiemy mówić po niemiecku i nie umiemy czytać bez pomocy słownika.
— I naco wam się to przyda?
— Chcemy uczyć kiedyś tego języka, a przynajmniej jego początków, wtedy zapłacą nam lepiej, niż teraz.
— Z pewnością. Ale już dajcie pokój nauce; dosyć zrobiłyście jak na dziś wieczór.
— I ja tak myślę, bo jestem już zmęczona. A ty, Marjo?
— Śmiertelnie; ostatecznie ciężka to praca obkuwać się jakimś językiem bez nauczyciela, tylko ze słownikiem.
— Prawda, zwłaszcza tak trudnym językiem jak niemiecki. Ciekawa jestem, kiedy January powróci.
— Z pewnością już niezadługo; jest właśnie dziesiąta. Taki deszcz pada! Hanna będzie tak dobra zajrzeć do bawialnego i przekonać się, czy dobrze się tam pali.
Kobieta wstała, otworzyła drzwi, przez które niejasno dojrzałam korytarz: wkrótce usłyszałam poprawianie ognia w dalszym pokoju; zaraz też wróciła.
— Ach, dzieci! — powiedziała — teraz to mi tak ciężko wchodzić do tamtego pokoju; tak tam smutno z tym pustym fotelem, odstawionym do kąta!