Strona:Charlotte Brontë - Dziwne losy Jane Eyre.pdf/451

Ta strona została przepisana.

jej i Marji, podczas gdy zgłębiały do gruntu przedmiot, którego ja ledwo dotknęłam. Diana ofiarowała się uczyć mnie niemieckiego. Lubiłam uczyć się z nią; widziałam, że rola nauczycielki dogadza jej i odpowiada, jak mnie rola uczennicy. Natury nasze uzupełniały się: wzajemne przywiązanie, bardzo silne, było tego wynikiem. Siostry odkryły, że umiem rysować; natychmiast ołówki swe i pudła z farbami oddały mi do usług. Umiejętność moja, na tym jednym punkcie większa od ich umiejętności, zadziwiała je i zachwycała. Marja godzinami siadywała i przypatrywała mi się, a potem zapragnęła brać lekcje ode mnie; posłuszna, inteligentna, pilna była z niej uczennica. Przy takich zajęciach i miłym wzajemnym stosunku dnie mijały jak godziny, a tygodnie jak dni.
Zażyłość, która wytworzyła się tak naturalnie i prędko pomiędzy mną a Marją i Dianą, nie rozciągała się na ich brata. Jedną z przyczyn dalekiego stosunku między nami był dość rzadki pobyt jego w domu: wielką część czasu poświęcał, zdaje się, odwiedzaniu chorych i biednych wśród rozrzuconej ludności swojej parafji.
Nic nie mogło go powstrzymać od tych wycieczek duszpasterskich; w deszcz czy w pogodę, skoro tylko minęły godziny rannej jego pracy, brał kapelusz i w towarzystwie starego ojcowskiego wyżła Carla wyruszał spełniać tę misję miłości czy obowiązku, sama nie wiem, jak się na to zapatrywał. Niekiedy, w razie niepogody siostry starały się go zatrzymać. Odpowiadał wtedy z szczególniejszym uśmiechem, raczej uroczystym niż pogodnym:
— Gdyby trochę wiatru albo deszczu miało mnie od tych łatwych obowiązków powstrzymać, jakiemże przygotowaniem byłoby takie lenistwo do mej przyszłości?
A wtedy Diana i Marja wzdychały tylko i zapadały w smutną zadumę.
Jednakże oprócz częstych nieobecności inna jeszcze przeszkoda stała na drodze do zaprzyjaźnienia się mojego z nim; pan January wydawał mi się zamkniętym, żyjącym w oderwaniu, pochmurnie zamyślonym