Strona:Charlotte Brontë - Dziwne losy Jane Eyre.pdf/455

Ta strona została przepisana.

za zaszczytny i wzdycha do dnia, gdy przyjdzie mu dźwignąć krzyż rozstania, krzyż rozerwania wszelkich węzłów cielesnych, gdy Głowa tego kościoła wojującego, do którego najpokorniejszych członków się zalicza, wyda mu rozkaz: „Wstań i pójdź za mną“.
January wypowiedział te słowa tak, jak wygłaszał kazania: głosem spokojnym, głębokim, bez rumieńca na twarzy, z błyszczącemi oczyma. Mówił dalej:
— Jako biedny i nieznany mogę pani ofiarować tylko stanowisko skromne, graniczące z biedą. Pani będzie je może uważała za poniżające, gdyż widzę teraz, że przywykła pani do wytworniejszego życia, do towarzystwa ludzi wykształconych; ja jednakże uważam, że nie poniża człowieka żadna praca, zmierzająca do doskonalenia naszych bliźnich. Uważam, że im twardszy, im nieurodzajniejszy zagon, który chrześcijański oracz ma uprawiać, im szczuplejsza zapłata za jego trud, tem większy honor i zasługa. W tego rodzaju okolicznościach przypada mu rola pioniera, a pierwszymi pionierami ewangelji byli apostołowie, zaś wodzem ich Jezus, Odkupiciel, On sam.
— A więc — rzekłam, gdy znowu zamilkł — niech pan mówi, proszę.
Popatrzył na mnie, zanim znowu zaczął. Istotnie, zdawało się, że uważnie czyta w mojej twarzy, jakgdyby rysy i linje były literami na stronnicy. Wnioski, wysnute z tego badania, wyraził częściowo w następujących uwagach.
— Sądzę, że pani przyjmie posadę, którą pani ofiaruję — rzekł — i zatrzyma ją pani przez czas jakiś; nie na stałe jednakże, tak jak i ja nie mógłbym na stałe zatrzymać ciasnego i zacieśniającego — spokojnego na uboczu stanowiska — angielskiego wiejskiego proboszcza. W pani naturze bowiem jest przymieszka równie szkodliwa dla spokoju, jak w mojej, jakkolwiek jest ona innego rodzaju.
— Niech pan to wytłumaczy! — nalegałam, gdy znowu przerwał.
— Dobrze; i przekona się pani, jaka to marna propozycja, pospolita i krępująca. Ja długo w Morton nie