Strona:Charlotte Brontë - Dziwne losy Jane Eyre.pdf/458

Ta strona została przepisana.

Słyszy pani teraz, jak ja sam sobie przeczę. Ja, który zalecałem zadowolenie ze skromnego losu i pochwalałem nawet zawód rębaczów drzewa i woziwodów w służbie bożej, ja, wyświęcony kapłan boży, szaleję prawie w niepokoju. Trudno — skłonności i zasady trzeba jakimś sposooem pogodzić.
Wyszedł z pokoju. W tej jednej godzinie dowiedziałam się o nim więcej, niż przez cały miesiąc poprzedni, a jednak wciąż jeszcze był dla mnie zagadką.
Diana i Marja Rivers smutniały i cichły w miarę zbliżania się chwili pożegnania brata i domu. Starały się nie dać tego poznać po sobie, jednakże smutek, który zwalczały, był taki, że nie dał się ukryć ani przezwyciężyć. Diana mi powiedziała, że będzie to inne rozstanie, niż wszystkie dotychczasowe. Prawdopodobnie, co się tyczy Januarego, będzie to rozstanie na lata, a może na życie całe.
— On poświęci wszystko dla dawno powziętego postanowienia — powiedziała — nawet rodzinne przywiązanie i silniejsze jeszcze uczucia. January wydaje się spokojny, Joasiu, ale on gorączkę kryje w sobie. Sądziłabyś, że jest łagodny, jednakże w niektórych sprawach nieubłagany jest jak śmierć; a najgorsze to, że sumienie nie pozwala mi odradzać mu tej surowej jego decyzji; rzeczywiście, ja ani na chwilę zarzutu mu z tego robić nie mogę. To jest słuszne, szlachetne, godne chrześcijanina, ale serce mi od tego pęka!
I z pięknych jej oczu polały się łzy. Marja pochyliła nisko głowę nad robotą.
— Nie mamy już ojca — szepnęła. — Wkrótce zabraknie nam i domu, i brata.
W tej chwili zaszedł wypadek, którym los jakby chciał stwierdzić powiedzenie, że „nieszczęście nigdy samo nie przychodzi“, i do zmartwienia ich dodać drażniącą przykrość zawiedzionej nadziei. January przechodził pod oknem, czytając list jakiś. Wszedł.
— Wuj Jan umarł — powiedział.
Znać było, że obie siostry tę wiadomość odczuły silnie, ale raczej jako bardzo ważną, niż zasmucającą.