Strona:Charlotte Brontë - Dziwne losy Jane Eyre.pdf/47

Ta strona została przepisana.

liwszy kapę, podeszłam do okna, chcąc ułożyć niektóre rozrzucone tam książki z obrazkami i mebelki z pokoju lalek; zatrzymał mnie nagły rozkaz Georgjany, żeby nie ruszać jej zabawek. Wtedy, nie mając nic lepszego do roboty, zaczęłem chuchać na zamarzłą w kwiaty szybę, by tym sposobem odczyścić kawałek szkła i móc wyjrzeć na świat, gdzie wszystko było takie ciche i stężałe pod wypływem silnego mrozu.
Z okna widać było lożę portjera i zajazd; właśnie też w chwili, gdy rozpuściłam tyle tych srebmobiałych liści zasłaniających szybę, że można było wyjrzeć, zobaczyłam, że otwierają bramę i jakiś powóz wjeżdża. Obojętnie przyglądałam się powozowi, podjeżdżającemu przed dom; ekwipaże często przyjeżdżały do Gateshead, ale nigdy żaden nie przywiózł gości, którzyby mnie interesowali; ten powóz zajechał przed dom i stanął; dzwonek odezwał się głośno, gość został wpuszczony.
Ponieważ to wszystko niczem było dla mnie, zwróciłam uwagę na coś ciekawszego, na małą, głodną raszkę, która nadleciała i ćwierkała na gałęziach bezlistnej czereśni, przywiązanej do muru pod oknem. Reszta mojego śniadania stała na stole; rozkruszywszy kawałek bułki, starałam się właśnie otworzyć okno, ażeby okruszyny wysypać, gdy Elżbietka, biegnąc pędem po schodach, wpadła do dziecinnego pokoju.
— Panno Joasiu, zdjąć fartuszek; co tam panienka robi? Czy twarz i ręce panienka umyła dziś rano?
Szarpnęłam oknem raz jeszcze, zanim odpowiedziałam, gdyż chciałam, żeby ptaszek dostał pożywienie; okno puściło, a ja wysypałam okruszyny trochę na kamienny parapet, a trochę na gałęzie czereśni, poczem, zamykając okno, odpowiedziałam:
— Nie, Elżbietko, ja dopiero w tej chwili skończyłam ścierać kurze.
— Nieznośne, niedbałe dziecko! A cóż to panienka robi tam teraz? Cała czerwona, z pewnością jakaś psota była tam w robocie: poco było otwierać to okno?
Nie potrzebowałam się silić na odpowiedź, gdyż Elżbietka widocznie za bardzo się spieszyła, by czekać na