Strona:Charlotte Brontë - Dziwne losy Jane Eyre.pdf/478

Ta strona została przepisana.

sam to sobie wyobrażam, że ulegam, że opór we mnie topnieje, a miłość ziemska wzbiera w mej duszy jak świeżo otwarte źródło i zalewa błogą powodzią całe to pole, które tak starannie i z takim mozołem uprawiłem i pracowicie obsiałem ziarnami dobrych intencyj i pełnych umartwień zamiarów. A teraz zatopiła je słodka fala, młode kiełki zalane, rozkoszna trucizna je pożera; teraz widzę siebie w salonie w Vale Hall u stóp mojej młodej żony Rozamundy. Ona przemawia do mnie słodkim głosem, patrzy na mnie oczami, które zręczna ręka pani tak dobrze odtworzyła, uśmiecha się do mnie temi karminowemi wargami... Jest moją, jam jest jej — to obecne życie, ten przemijający świat mi wystarcza. Cicho... niech pani nic nie mówi... serce moje pełne jest rozkoszy... zmysły moje toną w zachwyceniu — niech czas oznaczony minie spokojnie...
Usłuchałam go. Zegarek tykał; on oddychał cicho i prędko; stałam milcząc. W ciszy upłynął kwadrans; January schował zegarek, położył obrazek na stole, wstał i stanął przed kominkiem.
— Otóż ten krótki okres czasu poświęciłem gorączkowej złudzie — powiedział. — Oparłem skroń o łono pokusy, kark mój dobrowolnie poddałem pod jej jarzmo, uwite z kwiatów; dotknąłem ustami jej kielicha. Skroń moją parzył żar niezdrowy, wąż jadowity skrył się pod kwiatami, wino gorzki miało posmak; jej obietnice są czcze — jej nadzieje fałszywe; rozumiem i wiem, że tak jest.
Patrzyłam na niego zdziwiona.
— To szczególne — mówił dalej — że chociaż kocham Rozamundę Oliver tak gorąco, całą siłą pierwszej miłości, równocześnie mam spokojną niezachwianą świadomość, że nie byłaby ona dobrą żoną dla mnie; że nie byłaby dobraną towarzyszką. Odkryłbym to po rocznem z nią pożyciu; po dwunastu miesiącach zachwytu i uniesienia nastąpiłoby całe życie rozczarowania i żalu. To wiem dobrze.
— Jakie to dziwne! — wtrąciłam mimo woli.