Strona:Charlotte Brontë - Dziwne losy Jane Eyre.pdf/492

Ta strona została przepisana.

— Była zatem moją ciotką?
Skłonił się.
— Mój stryj Jan był pańskim wujem Janem? Pan, Diana i Marja jesteście dziećmi jego siostry, tak jak ja jestem dzieckiem jego brata?
— Niezaprzeczenie.
— Wy troje zatem jesteście mojem ciotecznem rodzeństwem; połowa krwi naszej płynie z jednego źródła?
— Jesteśmy krewni; tak jest.
Przypatrzyłam mu się. Tak więc, zdawało się, odnalazłam brata; brata, z którego mogłam być dumna, brata, którego mogłam kochać; i dwie siostry, których zalety były takie, że nawet, gdy poznałam je jako zupełnie obce, powzięłam dla nich szczere przywiązanie i podziw. O, jakież cudowne odkrycie dla biednej samotnicy! To naprawdę było bogactwo, bogactwo dla serca, kopalnia szczerych, czystych uczuć! To był błogosławiony dar niebios, jasny, żywy, uszczęśliwiający; niepodobny do ciężkiego daru złota — obfitego i pożądanego w swoim rodzaju, ale trzeźwiącego samym ciężarem. Klasnęłam w ręce z nagłej radości, pulsa we mnie zabiły silnie, drżałam cała.
— O, jakże się cieszę!... jak się cieszę! — zawołałam.
January uśmiechnął się.
— Czy nie mówiłem, że pani zaniedbuje rzeczy ważne, by uganiać się za drobnostkami? — zapytał. — Była pani spokojna, gdy pani oznajmiałem, że otrzymała pani majątek; a teraz rzecz bez znaczenia tak panią podnieca.
— Co też pan mówi! Może to nie mieć żadnego znaczenia dla pana. Pan ma siostry i nie dba o kuzynkę; ale ja nie miałam nikogo; a teraz troje krewnych, albo dwie kuzynki, jeśli pan nie chce dać się zaliczyć, przyszły mi nagle na świat, dorosłe. Jeszcze raz powtarzam: jak ja się cieszę!
Chodziłam szybko po pokoju. Nagle przystanęłam; tłoczyły się w mej głowie myśli, nabiegające prę-