Strona:Charlotte Brontë - Dziwne losy Jane Eyre.pdf/502

Ta strona została przepisana.

wabu. Żył dosłownie tylko aspiracjami do spraw wielkich to prawda, ale nigdy, pomyślałam, nie zazna spokoju, nigdy nie pochwali go u otoczenia. Patrząc na jego wysokie czoło, gładkie i blade, jak z białego kamienia, na jego piękne rysy, skupione przy czytaniu, zrozumiałam nagle, że dobrym mężem onby nie był, że ciężką byłaby dola jego żony. Zrozumiałam, jakgdyby w natchnieniu, istotę jego miłości do panny Oliver; przyznałam mu słuszność, że była to tylko miłość zmysłowa. Zrozumiałam, jak musi pogardzać sobą za wpływ, jaki ta miłość podniecająca nań wywiera; jak musi pragnąć zduszenia jej i zgaszenia; jak musi wątpić, czy ta miłość prowadzi do stałego jej szczęścia lub jego. Pojęłam, że był on z tego materjału, z którego natura wykuwa bohaterów — swoich prawodawców, statystów i zdobywców. Tacy bohaterowie są jak silny fundament, na którym opierać się mogą wielkie sprawy, ale przy domowem ognisku aż nazbyt często bywają zimną, zawadzającą kolumną, chmurną i nie na swojem miejscu.
„Ten pokój bawialny to nie jego sfera — rozmyślałam. — Himalaje, gąszcze krainy Kafrów, nawet zarażone bagniska na wybrzeżu Gujany odpowiadałyby mu lepiej. Nie dziw, że unika spokoju życia domowego, bo to nie jego żywioł: w niem siły jego i talenty drzemią, nie mogą się rozwinąć i wykazać wartości. W walce i niebezpieczeństwie — tam gdzie trzeba odwagi, energji, męstwa — tam będzie przemawiał, tam będzie działał, jako przewodnik i zwierzchnik. Przy tem ognisku mniej on waży, niż dziecko. Ma słuszność, że wybrał karjerę misjonarza, teraz go rozumiem.“
— Jadą! jadą! — zawołała Hanna, otwierając drzwi bawialni. W tej samej chwili stary Carlo zaszczekał radośnie. Wybiegłam. Ciemno już było, ale słychać było turkot kół. Hanna nadeszła z latarnią. Powóz stanął przed furtką; naprzód jedna znajoma postać wysiadła, potem druga. W jednej chwili twarz wciskałam pod ich kapelusze, napotykając najpierw gładki policzek Marji, potem rozwiane loki Diany. One śmiały się, całowały mnie, całowały Hannę, pieściły Carla, który szalał z ra-