Strona:Charlotte Brontë - Dziwne losy Jane Eyre.pdf/503

Ta strona została przepisana.

dości, dopytywały, czy wszystko dobrze, a gdy je zapewniłam, że jak najlepiej, pośpiesznie weszły do domu.
Zesztywniały od jazdy z Whiteross i zziębły na mroźnem nocnem powietrzu; jednakże miłe ich twarzyczki rozpromieniły się w błogiem świetle ognia. I gdy woźnica z Hanną wnosili kuferki, zapytały o Januarego. W tej chwili wyszedł z bawialni. Odrazu obie zarzuciły mu ręce na szyję. Złożył na twarzy każdej z nich po jednym spokojnym pocałunku, wypowiedział cicho parę słów powitania, stał przez chwilę, podczas gdy do niego mówiły, a potem, zauważywszy, że zapewne wkrótce przyjdą do bawialnego, cofnął się tam, niby do bezpiecznego schronienia.
Zaprowadziłam kuzynki na górę. Zachwycone były odnowieniem i przyozdobieniem swoich pokoi — nową portjerą, świeżemi dywanami, pięknemi porcelanowemi wazonami; nie skąpiły wyrazów zadowolenia i zachwytu. A mnie było przyjemnie czuć, że to, co urządziłam, odpowiadało dokładnie ich życzeniom i dodawało uroku radosnemu ich powrotowi do domu.
Miły był ten wieczór. Moje kuzynki, rozweselone, były tak rozmowne, tyle opowiadały, tyle robiły uwag, ze ich ożywienie pokrywało małomówność Januarego. January szczerze był rad siostrom; ale ich radosnego zapału nie umiał podzielać. W chwili, kiedy zabawialiśmy się w najlepsze, było to może w godzinę po herbacie, rozległo się stukanie do drzwi. Hanna weszła, oznajmiając, że przyszedł biedny chłopak i prosi, żeby pan Rivers odwiedził jego matkę, „której się już niewiele należy”.
— Gdzie ona mieszka, Hanno?
— Prosto pod Whiteross Brow, prawie cztery mile stąd, przez całą drogę idzie się torfowiskami.
— Powiedzcie mu, że pójdę.
— Z przeproszeniem, proszę pana, lepiejby pan nie szedł. To najgorsza droga, tak po nocy; niema tam żadnej ścieżki przez trzęsawisko. A potem, to taka zimna noc, wiatr taki ostry. Lepiejby pan powiedział, że pójdzie jutro rano.