Strona:Charlotte Brontë - Dziwne losy Jane Eyre.pdf/508

Ta strona została przepisana.

rządzoną głęboko i trwale zapisuje w pamięci. Zgodziłam się przeto. Diana dowiedziawszy się, że uczennica jej przeszła do jej brata, śmiała się — i obie z Marją przyznały, że January nigdyby ich do podobnego kroku nie zdołał nakłonić.
— Wiedziałem o tem zgóry — odpowiedział spokojnie.
Znalazłam w Januarym bardzo cierpliwego, względnego, ale wymagającego nauczyciela: wiele się po mnie spodziewał. Gdy zaś spełniłam jego oczekiwania, on na swój sposób nie szczędził mi wyrazów uznania. Stopniowo uzyskał pewien wpływ na mnie, pozbawiający mnie swobody ducha: jego pochwała i wyróżnienie krępowały silniej niż jego obojętność. Nie mogłam już teraz rozmawiać i śmiać się swobodnie w jego obecności, ponieważ jakieś nieznośne, narzucające się poczucie przypominało mi, że January nie lubi ożywienia (przynajmniej we mnie). Byłam tego tak świadoma, że on pochwala tylko nastrój poważny i zajęcia poważne, że nie potrafiłam, chociaż nawet chciałam, gdy on był obecny, zachować się inaczej; byłam jak urzeczona pod mrożącym jakimś urokiem. Gdy powiedział „idź“, odchodziłam, „przyjdź“, przychodziłam, „rób to“, robiłam natychmiast. Ale nie kochałam tej niewoli; nieraz wzdychałam, żałując, że stałam się przedmiotem jego uwagi.
Pewnego wieczora przy rozejściu się stałyśmy dokoła niego, mówiąc mu dobranoc. Pocałował każdą z sióstr, jak to miał w zwyczaju, i również, jak to miał w zwyczaju, podał mi rękę. Diana, będąc w owej chwili w żartobliwym nastroju, zawołała nagle:
— January! Nazwałeś Joasię swoją trzecią siostrą, ale nie traktujesz jej po bratersku: powinieneś i ją całować!
I popchnęła mnie ku niemu. Pomyślałam, że Diana jest nieznośna, i zażenowałam się; January tymczasem pochylił głowę, grecka twarz jego znalazła się na poziomie mojej, oczy jego przenikliwie zapytały moich oczu — i pocałował mnie. Niema na świecie pocałunków marmurowych ani lodowatych, inaczej takbym