Strona:Charlotte Brontë - Dziwne losy Jane Eyre.pdf/513

Ta strona została przepisana.

— Ja nie mówię do słabych, ani też o nich nie myślę; przemawiam jedynie do tych, którzy są godni dzieła i zdołają je wykonać.
— Takich liczebnie jest niewielu, a odkryć ich niełatwo.
— Prawdę mówisz; ale gdy się ich odnajdzie, należy ich budzić — skłaniać i wzywać do wysiłku — wytłumaczyć im, czem są dary, które posiadają, i dlaczego zostały im dane. Należy uszom ich wieścić wezwanie niebieskie, ofiarowywać im z Bożego zlecenia miejsce w zastępie Jego wybranych.
— Jeżeli są istotnie powołani do tego zadania, czyż własne serca nie powiedzą im najpierw o tem?
— A co twoje serce ci mówi? — zapytał.
— Moje serce milczy, moje serce milczy — odpowiedziałam zaskoczona i drżąca.
— Więc ja muszę za nie przemówić — ciągnął dalej głos nieubłagany. — Joanno, udaj się ze mną do Indyj; udaj się ze mną, jako pomocnica moja i współpracowniczka.
Wąwóz i niebo zawirowały mi przed oczami; zachwiały się góry! Było mi, jakgdybym posłyszała wezwanie z nieba, jakgdyby jawił się poseł, jak ów w Macedonji, i wygłosił: „Przejdź do nas i dopomagaj mam!“ Ale ja nie byłam apostołem, nie mogłam ujrzeć zesłańca, nie mogłam przyjąć jego wezwania.
— O, January! — zawołałam — miejże choć trochę litości!
Jednakże zwracałam się do człowieka, który, pełniąc to, co uważał za swą powinność, nie znał ani litości ani wyrzutu sumienia.
— Bóg i natura — ciągnął dalej — przeznaczyli ciebie na żonę misjonarza. Nie powierzchownych, fizycznych, ale duchowych udzielono ci darów. Jesteś stworzona do pracy, nie do miłości. Żoną misjonarza musisz być — i będziesz. Będziesz moją: ja ciebie biorę nie dla swej przyjemności, ale dla służby mojego Pana.
— Nie jestem do tego zdolna; nie mam powołania — odparłam.