Strona:Charlotte Brontë - Dziwne losy Jane Eyre.pdf/522

Ta strona została przepisana.

powiedziałem nic takiego, coby zasługiwało na pogardę.
Wzruszyła mnie łagodność jego tonu i wyraz wyniosłego spokoju.
— Wybacz mi te wyrazy, January; ale to własna twoja wina, że się uniosłam. Wprowadziłeś temat, co do którego różnimy się zasadniczo, temat, o którym nigdy nie powinniśmy dyskutować. Sam wyraz „miłość“ jabłkiem niezgody jest między nami. Gdyby chodziło o nią w rzeczywistości, cobyśmy zrobili? Cobyśmy czuli? Mój drogi kuzynie, porzuć projekt małżeński, zapomnij o nim!
— Nie — odpowiedział — to dawno powzięty projekt, i jedyny, który wielkiemu dziełu mojemu zapewnić może powodzenie; ale ja już obecnie nie będę dłużej na ciebie nalegał. Jutro wyjeżdżam do Cambridge: mam tam wielu przyjaciół, których pragnąłbym pożegnać. Nieobecność moja potrwa dwa tygodnie — przez ten czas rozważ moją propozycję i nie zapominaj, że jeżeli ją odrzucisz, zaprzesz się nie mnie, ale Boga. Bóg ci przeze mnie otwiera zawód szlachetny; jako moja żona jedynie możesz objąć ten zawód. Jeżeli odmówisz i nie zechcesz być żoną moją, ograniczysz się na zawsze do ścieżki samolubnej wygody i bezdusznej ciemnicy. Drżyj, ażebyś wówczas nie była zaliczona pomiędzy tych, co się zaparli wiary, i gorsi są, niż niewierni!
Skończył. Odwracając się ode mnie, powiódł jeszcze raz okiem po rzece i wzgórzach... Ale tym razem zamknął uczucia we własnem sercu. Nie byłam godna, by je przede mną wypowiadał. Idąc obok niego ku domowi, czytałam jasno w zakamieniałem jego milczeniu, co czuł ku mnie: zawód surowej i despotycznej natury, która napotkała opór tam, gdzie liczyła na uległość, naganę chłodnego, nieugiętego sędziego, który odkrył w drugim uczucia i poglądy, jakich podzielać nie mógł; słowem jako człowiek byłby pragnął zmusić mnie do posłuszeństwa, a tylko jako szczery chrześcijanin znosił tak cierpliwie moją przewrotność i dawał mi tak długi czas do namysłu i do żalu.