Strona:Charlotte Brontë - Dziwne losy Jane Eyre.pdf/524

Ta strona została przepisana.

Nie twierdzę, że January tchnął duchem niechrześcijańskiej mściwości, że, gdyby był mógł, uczyniłby mi choć najlżejszą krzywdę. I z natury i w myśl zasad wyższy był ponad marne zadowolenie zemsty. Przebaczył mi powiedzenie, że pogardzam nim i jego miłością, ale nie zapomniał tych słów — i póki życia, nie miał ich nigdy zapomnieć.
Nie powstrzymywał się od rozmowy ze mną; wzywał mnie nawet, jak zwykle, co rano do wspólnej pracy; podejrzywam jednak, że grzeszny w nim człowiek — bez udziału czystego chrześcijanina — znajdował przyjemność, choć mówił i działał napozór jak zwykle, w usuwaniu z każdego słowa, z każdego gestu, tego życzliwego zainteresowania i uznania, które przedtem mowie jego i obejściu dodawało poważnego uroku. Wobec mnie, w istocie, przestał już być człowiekiem z krwi i kości, stał się posągiem z kamienia. Oko jego było zimnym, świecącym, niebieskim klejnotem — język mówiącą maszyną — niczem więcej.
Wszystko to było dla mnie torturą — wyrafinowaną, powolną torturą. Podtrzymywało to we mnie tłumiony żar oburzenia i gryzący smutek; to wszystko trapiło mnie i wyczerpywało. Czułam, jak ten dobry człowiek, czysty jak woda w bezsłonecznem źródle, gdybym była żoną jego, mógłby mnie zabić wkrótce, bez dobycia jednej kropli krwi z żył moich, bez wzięcia na kryształowe sumienie najlżejszego cienia zbrodni. Czułam to zwłaszcza, gdy niekiedy próbowałam go przejednać. Moja dobra wola nie napotykała dobrej woli u niego. On nie cierpiał nad tem oddaleniem — nie tęsknił do zgody; a chociaż nie jeden raz stronnicę, nad którą schylaliśmy się oboje, skrapiały łzy moje, nie wywierały one na nim więcej wrażenia, niż gdyby serce jego doprawdy było z kamienia albo z metalu. Równocześnie, w stosunku do sióstr, był trochę cieplejszy niż zwykle: jakgdyby w obawie, że sam chłód nie przekona mnie dostatecznie, iż jestem zupełnie wygnaną i wyklętą, dodawał dla podkreślenia tego siłę kontrastu. A czynił to, jestem przekonana, nie przez złośliwość, ale z zasady.