Strona:Charlotte Brontë - Dziwne losy Jane Eyre.pdf/528

Ta strona została przepisana.

padku. Nie jestem niczem a niczem zobowiązana jechać do Indyj, zwłaszcza z obcymi. Z tobą gotowabym była się narazić, ponieważ cię podziwiam, ufam ci i jako siostra cię kocham, lecz jestem przekonana, że kiedy i z kimkolwiekbym pojechała, nie żyłabym długo w tamtym klimacie.
— Ach! więc się boisz o siebie! — rzekł, ironicznie wykrzywiając wargi.
— To prawda. Bóg nie poto dał mi życie, ażebym je zmarnowała, a uczynić to, czego ty chcesz ode mnie, równałoby się, zaczynam sądzić, popełnieniu samobójstwa. Poza tem, zanimbym ostatecznie postanowiła opuścić Anglję, chcę się najpierw upewnić, czy nie mogę stać się pożyteczniejszą, pozostając w kraju, niż porzucając ojczyznę.
— Co przez to rozumiesz?
— Daremną byłoby rzeczą ci to tłumaczyć. Jest jednakże sprawa, co do której oddawna dręczą mnie przykre wątpliwości, tak że nigdzie udaćbym się nie mogła, dopókibym ich jakim sposobem nie usunęła.
— Wiem, do czego serce twoje ciągnie i do czego lgnie. Uczucie, które hodujesz, jest nieprawe i nieuświęcone. Oddawna powinnaś je była stłumić; a teraz powinnaś się rumienić, że o niem wspominasz. Masz na myśli pana Rochestera?
Milczenie moje było wyznaniem prawdy.
— Czy chcesz odszukać pana Rochestera?
— Muszę się dowiedzieć, co się z nim stało.
— Pozostaje mi więc tylko pamiętać o tobie w moich modlitwach i jak najusilniej błagać Boga za tobą, byś się istotnie nie stała jedną z odrzuconych. Zdawało mi się, że rozpoznałem w tobie jedną z wybranych. Ale Bóg widzi inaczej, a człowiek inaczej. Jego wola niech się stanie.
Otworzył furtkę i ruszył w stronę wąwozu. Niebawem zniknął mi z oczu.
Za powrotem do bawialni zastałam Dianę, stojącą przy oknie i bardzo zamyśloną. Diana była o wiele wyższa ode mnie: oparła mi rękę na ramieniu i, nachyliwszy się, popatrzyła mi w twarz.