Strona:Charlotte Brontë - Dziwne losy Jane Eyre.pdf/533

Ta strona została przepisana.

cować, póki dzień, że ostrzeżono nas, iż „nadejdzie noc, gdy człowiek pracować nie będzie”. Pamiętaj o losie bogacza, który za życia dostąpił wszystkiego, co dobre. Niech Bóg ci da siłę, ażebyś wybrała tę lepszą cząstkę, która ci odebrana nie będzie!
Wymawiając te ostatnie słowa, położył mi rękę na głowie. Mówił poważnie, łagodnie: spojrzenie jego nie było, to prawda, spojrzeniem kochanka, patrzącego na ukochaną, ale spojrzeniem pasterza, odwołującego zbłąkaną owieczkę, albo raczej anioła stróża, strzegącego duszy, za którą jest odpowiedzialny. Wszyscy ludzie wybitni, czy są uczuciowi czy nie, czy są zapaleńcami, idealistami lub despotami, o ile tylko są szczerzy, mają swoje chwile wzniosłości, a wtedy podbijają i panują. Poczułam uwielbienie i cześć dla Januarego, cześć tak silną, że poryw jej poniósł mnie odrazu tam, dokąd dotrzeć wzbraniałam się tak długo. Wzięła mnie pokusa zaprzestać z nim walki, rzucić się w strumień jego woli i jego istnienia i tam zatracić własny byt. Czułam, że nieomal tak zniewala mnie on teraz, jak niegdyś, w odmienny sposób opanowywał mnie inny. Byłam szalona, tak wtedy, jak w tej chwili. Ustąpić wtedy byłoby występkiem przeciw zasadom, ustąpić teraz — występkiem przeciw rozumowi. Tak, to widzę obecnie, gdy patrzę wstecz po upływie czasu; w owej chwili nie uświadamiałam sobie, że to szaleństwo.
Stałam bez ruchu pod dotknięciem ręki Januarego, jak pod dotknięciem wtajemniczającego mnie kapłana. Dotychczasowe odmowy były zapomniane, lęki przezwyciężone, zmaganie się spętane bezwładem... To, co niemożebne — moje małżeństwo z Januarym — szybko stawało się możliwością. Wszystko zmieniało się z gruntu nagłym przewrotem. Religja wołała, anieli wzywali — Bóg rozkazywał — życie zwijało się, jak zwitek papieru — otwierały się bramy śmierci, ukazując wieczność, zdawało się, że za bezpieczeństwo tam i szczęśliwość, wszystko, co tutaj, można było poświęcić w jednym momencie. Ciemny pokój pełen był wizyj...