Strona:Charlotte Brontë - Dziwne losy Jane Eyre.pdf/534

Ta strona została przepisana.

— Czy mogłabyś się teraz zdecydować? — zapytał misjonarz.
Pytanie zadał tonem łagodnym, przyciągnął mnie ku sobie równie łagodnie. Och, ta łagodność! o ileż ona potężniejsza jest od siły! Mogłam się oprzeć gniewowi Januarego, stawałam się giętką, jak trzcina, pod wpływem jego dobroci. Pomimo to wiedziałam przez cały ten czas, że jeżeli ustąpię teraz, tem niemniej każe on mi kiedyś pożałować poprzednich moich buntów. Natury jego nie zmieniła jedna godzina uroczystej modlitwy: dodała jej tylko wzniosłości.
— Mogłabym się zdecydować, gdybym tylko była pewna — odpowiedziałam. — Gdybym tylko była przekonana, że Bóg tego chce, bym za ciebie wyszła, mogłabym zaraz tutaj przyrzec, że zostanę twoją żoną... niechby potem co chce było!
— Moje modlitwy zostały wysłuchane! — zawołał January.
Przycisnął silniej ręką moją głowę, jakgdyby brał mnie na własność, otoczył mnie ramieniem, prawie jakgdyby mnie kochał (mówię prawie — znałam różnicę, gdyż czułam, co to jest, być kochaną; ale tak jak on wyrzuciłam teraz miłość poza nawias i miałam na myśli tylko obowiązek). Zmagałam się teraz z niejasnością wewnętrznego widzenia, które wciąż jeszcze przesłaniały chmury. Szczerze, głęboko, gorąco pragnęłam uczynić to, co było słuszne, i to tylko i jedynie. „Pokaż, pokaż mi drogę, o Panie!“ modliłam się w duszy. Byłam tak podniecona, jak nigdy jeszcze.
W całym domu panowała cisza, gdyż sądzę, że już wszyscy wtedy, z wyjątkiem Januarego i mnie, udali się byli na spoczynek. Jedyna świeca dogasała; pokój zalewała poświata księżyca. Serce moje biło silnie i szybko, słyszałam jego uderzenia. Nagle stanęło, a jakieś nieopisane uczucie przejęło je nawskroś, przebiegając równocześnie do głowy i kończyn. To uczucie nie było podobne do elektrycznego prądu, ale było równie silne, równie dziwne, równie niepokojące; podziałało na moje zmysły w ten sposób, że najżywsza ich dotychczasowa