Strona:Charlotte Brontë - Dziwne losy Jane Eyre.pdf/552

Ta strona została przepisana.

kało takie szczęście. To sen. Taki sen, jaki nachodził mnie niekiedy nocą. Wtedy tuliłem ją znów do serca, tak jak oto teraz; całowałem ją — o, tak — i czułem, że ona mnie kocha, i wierzyłem, że mnie nie opuści...
— Ja już od tej chwili nigdy pana nie opuszczę!
— Nigdy mnie nie opuści, mówi zjawisko niebiańskie?... A przecież zawsze budziłem się i przekonywałem, że to była pusta złuda; i rozpacz odnajdowałem i opuszczenie. Posępne moje życie, samotne, beznadziejne, dusza spragniona nigdy nie zaznała napoju, ani głód serca — pokarmu. Miła, słodka senna zjawo, co tulisz się teraz w moich objęciach, i ty ulecisz, jak przed tobą wszystkie twoje siostry; ale ucałuj mnie, zanim pójdziesz, uściskaj mnie, Joanko.
Przycisnęłam usta do jego niegdyś pełnych blasku, dziś bezpromiennych oczu, — odgarnęłam mu włosy z czoła i to czoło ucałowałam także. Zdawał się nagle rozbudzać; chwytało go poczucie rzeczywistości.
— Więc to ty... to istotnie ty jesteś, Joanko? Powróciłaś do mnie naprawdę?
— Powróciłam.
— Więc nie leżysz martwa w jakimś rowie, albo na dnie jakiegoś strumienia? Ani nie błąkasz się, zbiedzony wyrzutek, pomiędzy obcymi?
— Nie, panie! Jestem teraz niezależną kobietą.
— Niezależna! Co przez to rozumiesz, Joanko?
— Stryj mój na Maderze umarł i pozostawił mi pięć tysięcy funtów.
— Ach! to coś z dziedziny praktycznej... to jest coś rzeczywistego! — zawołał — toby mi się śnić nie mogło. A przytem ten jej głos szczególniejszy, taki ożywczy i przekorny, a zarazem słodki; ten głos krzepi zawiędłe moje serce i życie w niem budzi... Więc jakżeż to, Joanko! Jesteś teraz niezależną, bogatą kobietą?
— Zupełnie bogatą, mój panie. Jeżeli mi pan nie pozwoli mieszkać ze sobą, mogę sobie własny mój domek postawić tuż blisko pańskich drzwi i będzie pan mógł przychodzić i siadywać w moim saloniku, gdy pan wieczorem zapragnie towarzystwa.