Strona:Charlotte Brontë - Dziwne losy Jane Eyre.pdf/554

Ta strona została przepisana.

— Tak, ale mówiąc, że zostaniesz ze mną, może masz co innego na myśli, — a ja co innego. Ty może zdecydowałabyś się być koło mnie, usługiwać mi, czuwać nade mną, jak dobrotliwa pielęgniareczka, gdyż dobre masz serce i szlachetną naturę, i to cię skłania do poświęceń dla tych, nad którymi się litujesz — a mnie to niezawodnie powinnoby wystarczać. Ja zapewne powinienbym mieć teraz tylko ojcowskie uczucie dla ciebie, jak myślisz? No, powiedz mi...
— Będę myślała, co pan zechce; chętnie będę tylko pańską pielęgniarką, jeśli pan uważa, że tak będzie lepiej...
— Ale ty nie możesz zostać na zawsze moją pielęgniarką, Joanko; jesteś młoda — musisz kiedyś wyjść zamąż.
— Nie dbam o zamążpójście.
— Powinnaś dbać, Joanko; gdybym był tem, czem przedtem byłem, postarałbym się, abyś o to dbała... ale... taki ślepy pień!...
Znowu zapadł w posępną zadumę. Ja, przeciwnie, poweselałam i nabrałam świeżej otuchy. Jego słowa pozwoliły mi zrozumieć, w czem leżała trudność; a że to dla mnie nie było trudnością, więc i poprzednie moje zakłopotanie minęło. Uderzyłam w żywszą nutę w rozmowie.
— Czas już, żeby się ktoś zabrał do przywrócenia panu bardziej ludzkiego wyglądu — rzekłam, rozdzielając gęste jego i dawno niestrzyżone kędziory. — Widzę bowiem, że pan się przemienia w lwa, czy coś w tym rodzaju. I coś z Nabuchodonozora, pasącego się na łące, ma pan w sobie, to pewna. Włosy pańskie przypominają mi orle skrzydła, a czy pańskie paznokcie urosły, czy nie urosły, jak ptasie szpony, tego jeszcze nie zauważyłam.
— Na tej ręce nie mam ani dłoni, ani paznokci — rzekł, wyciągając ukrytą na piersi okaleczałą kończynę. — Czy to nie okropny widok? Powiedz, Joanko!
— Doprawdy, przykro na to patrzeć; i przykro widzieć oczy pańskie i tę bliznę z oparzenia na pańskiem